16.10.2014
Dzień 9 pt. „ Dzień techniki,
techniki dzień”
Czwartkowy
trening powinien być najlepszy bo, mam sporo czasu na regeneracje przed nim.
Okazuję się jednak najtrudniejszym i to nie ze względu na spore obciążenia –
jak w przypadku nóg – tylko ze względu na technikę.
Większość
energii pochłania koncentracja na technice i dokładności jaką trzeba się
posługiwać przy robieniu pleców. Może to brzmieć śmiesznie, że koncentracja
może pochłaniać energię, ale w moim przypadku tak jest. Jestem surowym
technicznie przez co sporo sił kosztuje mnie dobrze technicznie wykonane
ćwiczenie. Jest oczywiście lepiej niż tydzień temu, ale nie tyle dobrze żebym
był w pełni zadowolony.
Co
ciekawe. Najwięcej problemów stwarzają mi niby te proste ćwiczenia. Hantle w
rękach, wyprostowane ręce w łokciach i unoszenie kapturów do góry. Jak jestem
wyprostowany to jeszcze jakoś idzie, ale w pozycji pochylonej do przodu jest
już licho. Nie mogę się jeszcze wyzbyć nawyku lekkiego zginania rąk w łokciach.
To nie jest tak, że mi się nie chce tego poprawić czy coś. Tu się rozchodzi
właśnie o tą technikę. Dla jednych jest to banalne i mogą się dziwić, że ktoś
ma z tym trudności, a dla drugich może to być problem. Dla mnie jest, ale już
niedługo.
Jest
to moja pierwsza przygoda na siłowni i muszę się uczyć wszystkiego od początku.
Wątpię aby ktoś od początku swoich wizyt na siłowni potrafił wykonać każde
ćwiczenie idealnie technicznie. Jeżeli
chodzi o wybór jednego z najfajniejszych ( wszystkie są fajnie) o bardzo mi się podoba ćwiczenie na ławeczce do
pleców. Skłony do przodu z obciążeniem.
Niby takie proste, ale dobrze daje w kość i potem czuć w plecach te 4 serie po 15 powt. z dodatkowym
obciążeniem 15 kg. Ostatnie powtórzenia są już mega ciężkie, ale ja zawsze
walczę do końca J.
Jedzenia
jest coraz więcej heheh. Nigdy chyba tyle nie jadłem co teraz. A co najlepsze
ostatnio usłyszałem „Jurek znowu schudłeś”. Zacznę się martwić jeżeli będę jadł
coraz więcej, a waga będzie spadać hehe. Liczę, że za jakiś czas ruszy ona w
odpowiednią stronę J
Wiem, że budowanie masy jest to mozolny i długoterminowy proces, więc przez
głowę nie przejdzie mi nawet moment zwątpienia. Zresztą ! :D Coraz bardziej mi
się podoba na mojej siłowni!!!
18.10.2014
Dzień 10 pt. „Jeden z milszych akcentów weekendu”
Piątek
wolny więc trzeba go z pamięci wymazać. Sobota to już na siłowni sensowna
robota J
Dzień rąk czyli zmora robienia przedramienia… Nadal jest to najcięższe
ćwiczenie z całej tygodniowej palety.
Sporo dziś ludzi było, ale jakoś się dogadaliśmy co do sprzętu. Kolejność ćwiczeń była podobna do tych z zeszłego tygodnia. Biceps, triceps, przedramiona no i oczywiście mój ukochany brzuch. Zaczęliśmy od bicepsu łamanym gryfem. Poszło mi lepiej niż ostatnio. Znacznie lepiej. Następnie hantle i chwyt młotkowy. Też jest moim zdaniem lekki progres. Pompki na triceps również nieźle szły, ale muszę popracować trochę jeszcze nad odpowiednim ułożeniem ciała, aby się mniej bujać. Spodziewałem się, że robienie tricepsa siedząc i trzymając hantel nad głową sprawi mi więcej kłopotów, ale nie był aż tak źle. Pozostałe ćwiczenie również całkiem szły aż do momentu przedramion, które nadal są jakimś tam wyzwaniem. Trudna jest to dla mnie partia i tyle.
Sporo dziś ludzi było, ale jakoś się dogadaliśmy co do sprzętu. Kolejność ćwiczeń była podobna do tych z zeszłego tygodnia. Biceps, triceps, przedramiona no i oczywiście mój ukochany brzuch. Zaczęliśmy od bicepsu łamanym gryfem. Poszło mi lepiej niż ostatnio. Znacznie lepiej. Następnie hantle i chwyt młotkowy. Też jest moim zdaniem lekki progres. Pompki na triceps również nieźle szły, ale muszę popracować trochę jeszcze nad odpowiednim ułożeniem ciała, aby się mniej bujać. Spodziewałem się, że robienie tricepsa siedząc i trzymając hantel nad głową sprawi mi więcej kłopotów, ale nie był aż tak źle. Pozostałe ćwiczenie również całkiem szły aż do momentu przedramion, które nadal są jakimś tam wyzwaniem. Trudna jest to dla mnie partia i tyle.
Jeżeli
chodzi o brzuch i allachy to dziś robiłem je 70 kg, więc jestem z tego powodu
zadowolony. Natomiast podnoszenie nóg nad głowę wisząc na drążku wychodziło mi
tym razem beznadziejnie… do tego stopnia, że przesiadłem się na te stojaki co
wcześniej pompki na triceps robiłem. Tam już pociągnąłem do końca brzuch. W
międzyczasie zrobiłem jeszcze unoszenia bioder do góry leżąc. Ćwiczenie to jest
mi dobrze znane z moich poprzednich programów treningowych więc nie sprawiło mi
większych kłopotów.
W
soboty chodzę na siłownie trochę wcześniej niż w tygodniu. Zazwyczaj jestem w
okolicach 12. I tak też było tym razem. Ze względu na godzinę moim posiłkiem
przedtreningowym nie jest jak zwykle kurczak z ryżem, tylko posiłek drugi czyli
chleb, wędlina etc. Dopiero po treningu jem kurę z ryżem czy też makaronem i warzywa.
Myślę, że taka mała zmiana w ciągu
tygodnia może spowodować, że organizm trochę mięć tzw. zagwozdkę co się
dzieje.
Może
to się wydawać dziwne, że cieszę się z takich małych rzeczy jak to, że na
jakimś tam treningu szło mi lepiej niż na poprzednim, ale mnie cieszą takie
małe „sukcesy”, bo zdaję sobie sprawę tego, że w tydzień czy też dwa nie zrobię
ogromnego progresu. Wszystko musi iść stopniowo swoją drogą i ja to w pełni
rozumiem. Zdaję sobie również sprawę z tego, że może nadejść taki dzień, w którym
ciężko mi będzie zrobić dane ćwiczenie takim samym ciężarem jak poprzednio. Dla
mnie najważniejsze jest to aby stale dążyć do wyznaczonego celu, a takie
błahostki mnie nie zniechęcą i nie spowodują, że moje zaangażowanie i chęci
będą mniejsze.
Z Katalońskim
Pozdrowieniem
JJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz