13.10.2014
Dzień pt. „To już jest poniedziałek?!”
Kiedy
mi minął ten weekend, że już jest poniedziałek i do tego jeszcze 13… Masakra,
tragedia, załamka. A tak całkiem serio, to całe szczęście, że już jest
poniedziałek bo męczyła mnie już ta niedziela.
Z
pełną świadomością jak wyglądają poniedziałkowe treningi i jak się po nich
czują i zachowują moje nogi, podszedłem do tematu jeszcze bardziej zmotywowany
i naładowany pozytywną energią J
Z drugiej jednak strony myślałem, że będzie mi choć trochę lżej i łatwiej,
jednak Wiktor moje domysły szybko wybił mi z głowy. Jak? Po prosu zwiększył
obciążenie. Niby to tylko 10 kg, ale przy tylu powtórzeniach jest już
odczuwalne.
Zaczęliśmy
oczywiście od rozgrzewki, a następnie przeszliśmy do treningu. Na pierwszy
ogień poszła suwnica i 110kg. Poprzednim razem po dwóch seriach miałem już
dość. Teraz dość miałem przy ostatnich kilku powtórzeniach w ostatniej serii J Następnie przyszła
pora na TRX i kucanie na jednej nodze… Jaka to jest masakra :D Zero dodatkowego
obciążenia, a ćwiczenie mega wyczerpujące.
Ogólnie
tym razem nie czułem odciny energii, ale nogi były mocno zajechane. A robienie
wykroków jest dopełnieniem ciężkiego workout’u. Jednak uwielbiam to ćwiczenie,
mimo że pod koniec leże na ziemi i oddech jest mi trudno złapać.
Po
pełnym –pierwszym- tygodniu treningów z Wiktorem, najwięcej czasu zajmują nogi.
No, ale 29 serii w 20 min się nie zrobi.
W
kwestii jedzenia uległa jedna zmiana. Ryż został zastąpiony przez makaron. 125
g ryżu brązowego to 150 g makaronu razowego, gryczanego czy pełnoziarnistego. Trochę
za długo go gotowałem i jedna porcja ugotowanego makaronu osiągnęła wynik
prawie 500 g!!!!! Samego makaronu jest tyle, a gdzie tu jeszcze kura i jakieś
warzywo? Jak to przejeść????? Inne posiłki nie uległy większym zmianom.
Ewentualnie takim małym „kosmetycznym” jak zmiana pomidorów i papryki na
brokuły.
14.10.2014
Dzień 7 pt. „Klata, klata, klata!!!!”
Nadszedł
dzień tak uwielbiany przez wszystkich użytkowników siłowni. Tak jak tydzień
temu, u mnie przypada on na wtorek. Trening
ten mnie mocno zdziwił, bo zauważyłem mały spadek siły podczas pewnych ćwiczeń.
Np. robienie klatki na skośnej ławce szło mi dużo gorzej niż poprzednio. Już
przy pierwszej serii czułem się tak zajechany jak tydzień temu przy serii
ostatniej.
Również
wyciskanie hantli leżąc na ławeczce przysporzyło mi więcej trudu niż
poprzednio. Nie wiem czym jest to spowodowane. Może tydzień temu nastąpił efekt
świeżości, który dodawał więcej siły albo może tym razem szło mi gorzej bo
kiepsko spałem i przez cały dzień się czułem mocno zmęczony.
Zauważyłem,
że moja przewodnia ręka jest trochę słabsza od lewej. Niby dziwne bo przecież
ręka przewodnia powinna być silniejsza od tej drugiej, ale czytałem kiedyś – za
czasów grania w piłkę- że kończyna dominująca jest trochę słabsza od tej
zdominowanej, ze względu na jej stałe używanie. Ja jednak podłoże tego zjawiska
dostrzegam w innym miejscu. Za czasów małolata złamałem rękę z przemieszczeniem
w łokciu. Wiadomo, że złamanie się zrasta i nie ma śladu, jednak ortopeda,
który się mną wtedy opiekował powiedział mi, że mogą być takie sytuacje, w
których prawa ręka może być trochę słabsza od lewej.
Dobra
dość o różnicy między lewą i prawą ręką. Trening klatki jest dość szybki, tzn.
dość szybko mi mija ten czas. Zupełnie inaczej jak w poniedziałki hehe. Ustaliliśmy
z Wiktorem, że trzy razy w tygodniu dorzucimy sobie 20 min aerobów. Ergometr
był, orbitrek był, bieżnia była więc przyszła pora na rowerek, ale żeby trochę
urozmaicić tą jazdę wybrałem się gościnnie do Marty na Indoor Cycling. I
przyznać muszę, że super świetna sprawa!! Polecam każdemu, kto lubi dwa kółka J Przypomniały mi się lata, w których wykręcałem spore
ilości km na rowerze. Ale żeby nie było! Nie jest to jakaś tam jazda holenderką
po ścieżce rowerowej! Całe zajęcia trwają 50 min. Ja wygrałem się na 20 min i
dostałem dobrze w kość. Więc jeżeli ktoś chce pojeździć dla relaxu to niech
idzie na zwykły rowerek, bo na zajęciach u Marty czeka taką osobę spory
wysiłek!
Wczoraj
ledwo zjadłem to 500 g ugotowanego makaronu, a dziś znowu muszę walczyć z taka
porcją. Nie poddam się i zjem :D Ale po takiej porcji to o jedzeniu nawet
myśleć nie chcę ;)
15.10.2014
Dzień 8 pt. „ Barki i brzuch z rana najlepszym budzikiem dla
endorfin”
Kurna!
Uwielbiam te treningi od rana. Człowiek wstaje trochę wcześniej niż zwykle,
jedzie na siłownie i później już mu tylko zostało 8 h w pracy heh. Fajna sprawa
taki trening od rana bo człowiek nie potrzebuje żadnych wspomagaczy typu kawa
aby się rozbudzić .
Siłownie
otwierają o 7, więc jak przystało na człowieka punktualnego byłem kilka min.
Przed 7. Rozgrzewa na orbitreku, potem trochę gibania się na takiej gumowej
półkuli z podpiętym ekspanderem. Wydaję się takie banalne, ale połączenie
podnoszenia rąk z ekspanderem i utrzymanie równowagi w tym samym czasie jest
dość trudne.
Fajnie
jest tak od rana potrenować w ciszy i spokoju. Można się w pełni skoncentrować,
nie trzeba czekać na maszyny etc. A maszyn używamy sporo. Bardzo mi się podoba
również ta różnorodność w doborze maszyn. Dzięki niej można się ustrzec przed
monotonia, która podobno z czasem może się pojawić. Piszę podobno bo tak tylko
słyszałem od kumpli, którzy od lat chodzą na siłownie. Ja u siebie monotonii
nie przewiduję, bo przez te kilka lat ćwiczeń nie doświadczyłem jej, a
różnorodność sama w sobie jest fajna. Zresztą co tu gadać o monotonii, skoro
Wiktor już odpowiednio zadba o to aby nie pojawiła się nawet 0,001% J
Trening
barków wydaje mi się jeszcze szybszy niż klatki. Ledwo się obejrzałem, a
nadeszła pora na robienie mojej ulubionej partii czyli brzucha. Największa
przyjemność tego treningu i każdego innego w którym robię brzuch! Podciąganie
nóg i bioder z obciążeniem do najlżejszych ćwiczeń nie należy, ale czy ktoś coś
mówił, że będzie lekko ? Nie! Wręcz przeciwnie ! I na to liczę wchodząc na
siłownie. Jeżeli się nie zmęczyłem tzn., że za słabo trenowałem, a czegoś takiego
nie chce nawet brać pod uwagę!
W
środy trochę inaczej wypada mi jedzenie. Jem wcześniej niż zwykle, z mała
zmianą kolejności posiłków. Śniadanie wypada koło 6, więc to rzutuje również na
zmiany innych godzin posiłków. 2 i 3 posiłek zamieniam tak aby na potreningowy
padał makaron i kurczak, a na trzeci chleb, wędlina jajka itp… Wraz z
zamienieniem kolejności tych dwóch posiłków, zmienia się godzina przyjęcia
cynku i whey. Cynk z 2 posiłkiem, whey z 3.
Skoro
na drugi posiłek wypada makaron etc. to znowu muszę walczyć z jego sporą
ilością. Jako, że spadł mi 1 kg z wagi, Wiktor postanowił dodać mi trochę kcal.
Więc ze 150 g zrobiło się 180 g makaronu ( z 125 g ryżu na 150g). 180 g
makaronu czyli na chłopski rozum będzie grubo ponad pół kg heheh Gotowałem go
trochę krócej niż poprzednio i wyszło, że 180g surowego makaronu to 508 g
ugotowanego. Nie jest źle, ale i tak będę musiał z tym ostro powalczyć.
Może
jeszcze słowo o tym jak się czują nogi. Tydzień temu o tej porze robiłem 10 kroków
na minutę. Teraz chodzę normalnie. Czuję uda, ale to jest zasługa Indoor
Cycling ( Marta dzięki wielkie za zaproszenie i liczę na kolejne! J ). Różnica między
dzisiejszą środą, a poprzednią jest oooooooooogrooooomnaaaaaaaa!!!!
Teraz się będę zastanawiał jak będą się czuć barki. Pożyjemy zobaczymy;)
Jutro to dziś tyle, że jutro! J
Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ
PS. Walka z makaronem, kurą i brokułami wygrana, chociaż
lekka nie była.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz