Wyszukiwarka

28.11.2014

3 dni po małym poślizgu



24.11.2014r.

Dzień 36 pt. „Najgorszy poniedziałek”

Tak. Nie. Jednak tak! To był zdecydowanie najgorszy treningowy poniedziałek od początku naszego projektu. Na siłowni byłem parę minut wcześniej niż zwykle. Myślałem, że dzięki temu skończymy trochę wcześniej i dzięki temu nie będę musiał  na łeb na szyję wracać.
Wszystko zaczęło się od przysiadów na suwnicy Smith’a. Czekałem na to ćwiczenie tak jak na każde przysiady od kiedy zacząłem je robić. Spodziewałem się, że i tym razem będą to przysiady ze sztangą z przodu. Wiktor miał jednak inny pomysł. Były to przysiady ze sztangą z tyłu, ale z mocno wysuniętymi nogami do przodu. Coś nowego co bardzo mnie zaciekawiło. Wszystko było ok. aż do momentu powracania do pozycji wyprostowanej. Podczas tego ruchu cała suwnica mocno zaczęła się przesuwać do tyłu… Niby nic takiego, ale przez to nie mogłem poprawnie tego ćwiczenia wykonać poprawnie, a co najgorsze mocno mnie zdekoncentrowało. W każdej kolejnej serii skupiałem się bardziej nad tym aby suwnica się nie przesunęła do tyłu niż nad ciężarem i techniką. Wybiło mnie to trochę z rytmu.
W  drugim ćwiczeniu ja się za to nie popisałem. Miałem ze sztangą na barkach wchodzić na podest. Nic trudnego w założeniu. Pytałem kilka razy Wiktora z jakim obciążeniem mam robić to ćwiczenie. Kilka razy mi powtarzał, że mam mieć na sztandze 40kg. Wiktor musiał na chwile iść do pokoju trenerów, a ja miałem  przygotować sprzęt do tego ćwiczenia. No i przygotowałem. Wrzuciliśmy obciążenie na plecy i jazda. Coś było jednak nie tak bo strasznie niewygodnie mi się trzymało samą sztangę, a co dopiero mówić o wchodzeniu na podest. Bardzo ciężko mi było. Po 3 powtórzeniach powiedziałem Wiktorowi, że musimy zmienić talerze, bo jest mi niewygodnie. Wiktor spojrzał na te talerze i ręce mu opadły. Miałem wrzucić 2x15kg + 10 kg sztanga. A ja nie wiem czemu… Pan Bóg mi chyba rozum odebrał na chwilę, bo zamiast 2x15kg wrzuciłem 2x25kg hahah. Chyba się zamyśliłem jak montowałem te talerze na sztandze bo zupełnie nie zwróciłem uwagi, że jest na nich napisane 25kg… Szybka korekta mojej wpadki i 4 serie po 12 powtórzeń na każdą nogę. Nie robi się tego ćwiczenie jakoś szybko, a ja czuję się po nim jakbym bił rekord na 100m w biegu.
Po dwóch pierwszych średnio udanych ćwiczeniach przyszła pora na sfinksy. 4 serie po 20 powtórzeń. Oczywiście wskazane jest obciążenie. Tym razem było to 10kg. I to chyba tyle można powiedzieć o tym ćwiczeniu J
Następnie przeszliśmy do „dzień dobry”. Ćwiczenie dobrze już mi znane. Przy następnym razie musze mocniej zwracać uwagę na to aby nie prostować się za bardzo. Wiktor nade mną czuwa i nie pozwala mi oczywiście na popełnianie tego błędu. Jednak sam muszę siebie z tym przypilnować.
Ten trening nóg był powrotem do wykroków po tygodniu przerwy od nich. 30kg na sztandze, a ona na barkach. Nigdy wcześniej mi się tak dobrze i tak płynnie nie robiło wykroków  jak podczas tego treningu. Jestem z tego faktu bardzo zadowolony!
Oczywiście trening nóg zawsze kończymy ćwiczeniami na łydki. Tym razem był to epicki trening łydek!! Wiktor świadkiem i uczestnikiem J Super seria!!! :D 25 powtórzeń na maszynie do wypychania. Oczywiście obciążenie takie jak poprzednio  czyli 175kg i zaraz po tym 25 powtórzeń na nowym nabytku na naszej siłowni, czyli maszynie do łydek!! Jeżeli chodzi o to pierwsze ćwiczenie to nie było jakoś wybitnie ciężko, ale dobicie łydek na ten nowej maszynie to była miazga!!! Nigdy wcześniej nie czułem takiego pieczenia w nogach !! Wiktor chyba też, bo było to po nim widać :D 4 takie serie i miałem już totalnie dość. Jeżeli ktoś chce dobrze zrobić łydki to serdecznie polecam nasze nowe urządzenie.
Kiepsko rozpocząłem ten trening, a dobrze skończyłem. Jednak ludzie mają to do siebie, że bardziej pamiętają te gorsze momenty. Niestety tak było i w tym przypadku i ciągle w głowie mam te nieszczęsne przysiady…

Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ



25.11.2014r.

Dzień 37 pt. „Dobry i szybki trening”

Jak w tytule. Wtorkowy trening bardzo szybko mi minął, ale nie było to tylko takie odczucie. Faktycznie mocno się spięliśmy i trening był dość szybki. Nie znaczy to, że ćwiczenia były zrobione niechlujnie i na odwal się. Po prostu dobrze mi się ćwiczyło, serie dość szybko szły, przerwy były dość krótkie bo dłuższych nie potrzebowałem. Szybko i sprawnie poszło.
Po rozgrzewce udaliśmy się od razu do ławki skośnej. 3 serie wyciskania po 10 serii i ćwiczenie zrobione. Nie zwróciłem większej uwagi na to jakim tym razem ciężarem robiłem to ćwiczenie. Jednak moje odczucie było takie, że obciążenie nie było ani za małe ani za duże. W sam raz można powiedzieć.
Następnie w ruch poszły hantle i ławka zwykła. Ćwiczeniem było wyciskanie hantli z obrotem rąk. Dwie pierwsze serie robiłem obciążeniem 22,5kg. Ostatnią serie postanowiliśmy zrobić jeszcze trochę większym. Przeskok nie był duży, bo raptem o jeden stopień. Ostatnia serie hantlami po 25kg na stronie też poszła dość sprawnie i szybko. Chociaż przy ostatnich dwóch powtórzeniach potrzebna była minimalna pomoc Wiktora.
Później przeszliśmy do urządzenia, które już kiedyś opisywałem. Ćwiczenie polegało na wyciskaniu obciążenie przed siebie w pozycji siedzącej z mocnymi spięciami klatki piersiowej. Również były 3 serie tego ćwiczenia. W ostatniej ciężar został zwiększony o 2,5kg i to był chyba max w kwestii dodawania kolejnych kg. Ostatnie powtórzenia były już bardzo ciężkie. W ostatnim poległem mimo, że walka była do samego końca. Widocznie brakło mi już sił.
Dziś większość ćwiczeń wykonywałem w tym samym miejscu. Nie musiałem się dzięki temu za dużo nachodzić. No, a przecież odległości na naszej siłowni są taaaaaaak ogromne, że nogi bolą na samą myśl o chodzeniu :D  Kolejne ćwiczenie robiłem na bramce. Wyciągnie przed siebie uchwytów wyciągu na wyprostowanych rękach. Ćwiczenie może przypominać trzymanie gardy. Tylko, że dardę trzyma się na wysokości brody. Ja musiałem ręce jeszcze wyżej unosić. Fajne ćwiczenie. Nie dość ze klatka mocno pracuje to jeszcze mocno czuć biceps i plecy.  Również i to ćwiczenie było okraszone 3 seriami po 12 powtórzeń. Przy ostatnich powtórzeniach można się zmachać, ale przecież o to chodzi.
Ostatnim ćwiczeniem dzisiejszego dnia było dopompowanie klatki na butterfly’u. Jak zwykle w takiej sytuacji wybór padł na małe obciążenie. Wybrane zostało 20 kg i max powtórzeń. Nie liczyłem ich nawet bo robie je do odciny mięśniowej. Można mi wierzyć lub nie, ale takie obciążenie wydaje się małe tylko na początku. Po każdym kolejnym powtórzeniu ciężar stawał się znacznie bardziej odczuwany. Już przy ostatnich miałem uczucie jakby było wrzucone 50kg hehe. Może to się wydawać śmieszne, ale ja tak się właśnie czułem .
Nie pamiętam już czy wspominałem – a nie mam w zwyczaju wracania do poprzednich postów -  o tym, że do diety został dorzucony dżemor. Miało to miejsce tydzień temu, kiedy waga nam się na chwilę zatrzymała. Po wczorajszym kontrolnym ważeniu widać, że dodanie do diety po 40g dżemu do każdego posiłku, ruszyło trochę wagę.
Dziś przed treningiem słuchałem : https://www.youtube.com/watch?v=e8zRiaLOkfc

Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ


26.11.2014r.

Dzień 38 pt. „Dobry treningu trwaj”

Wczoraj pisałem o tym jak szybko i sprawnie poszedł mi trening. Dziś mógłbym napisać dosłownie to samo. Jedyna różnicą między wczorajszym, a dzisiejszym dniem jest godzina. Dziś jest środa więc trening ciśniemy od rana. A skoro jest ta środa to oczywiście będziemy robić barki i brzuch. Takie połączenie powinno wiązać się z dłuższym treningiem. Było wręcz odwrotnie. Szybkie serie, krótkie przerwy i można brać prysznic, a potem z naładowanymi endorfinami jechać do pracy, a potem już tylko byczenie się :D
Pierwsze ćwiczenie robiliśmy na ławce 45st. Dobrze znana była mi już ta czynność. Wyciskanie hantli nad głowę. 3 serie po 10 powtórzeń. Bardzo mi się podoba to, że pomimo zwiększania obciążeń między jedną, a drugą serią często zdarza się już sytuacja, że Wiktor nie musi mi pomagać JOczywiście nie jest to jeszcze standardem, aleeee no fajnie się czuję kiedy wrzucamy kilka kg więcej, a ja nie potrzebuję pomocy przy ostatnich powtórzeniach.
Następnym ćwiczeniem było podciąganie łamanej sztangi do brody. Staramy się oczywiście trzymać tą sztangę jak najbliżej ciała i powoli opuszczać. 3 serie po 12 powtórzeń. Przyznam się szczerze, że ostatnie powtórzenia w każdej z serii wymuszało u mnie chwilę na złapanie kilku głębszych oddechów. Oczywiście nie poddałem się, jednak w 3 serii przy ostatnim powtórzeniu walka z ciężarem była bardzo duża. Całe szczęście wyszedłem z niej zwycięsko.
Blisko mieliśmy do kolejnej ławeczki 90st. Na niej robiłem unoszenie przed siebie hantli z wyprostowanymi rękoma. Nie za duże obciążenie i 4 serie po 12 powtórzeń. Tu akurat za szybko nie było. Ogólnie to było chyba najdłuższe dzisiaj moje ćwiczenie na barki.
Zaraz po unoszeniu rąk przed siebie postanowiliśmy zrobić unoszenie, rąk ale na boki  i to w pozycji leżącej na brzuchu. Pisałem jakiś czas temu o tym ćwiczeniu. Nic w kwestii wykonywania nie zmieniło. 3 serie po 15 powtórzeń i można iść na maszynę do barków i zrobić dopompowanie.
Jak przed chwilą wspomniałem, ostatnim ćwiczeniem było dopompowanie barków. Maszyna jest dość ciężka sama w sobie, więc zrezygnowaliśmy z Wiktorem z dodatkowego obciążenia. Za dużo tych powtórzeń nie było bo raptem 40, ale zajechały mnie mocno. Moje barki miały na dziś już dość, ale to nawet dobrze, bo przyszła pora na brzuch.
No właśnie brzuch. Środa czyli kółko. Cóż mogę powiedzieć więc niż to, że się zakochałem w tym ćwiczeniu!! Jest najlepsze we wszechświecie!! 4 serie po 15 powtórzeń i mogłem już myśleć o kolejnym ćwiczeniu. Takim było przyciąganie nóg do klatki, ale na TRXie, ale w pozycji do pompki. Czyli mówiąc inaczej  dupa do góry, a nogi do klatki!
Kolejny szybki i sprawny trening! I to mi się podoba. Intensywność jest coraz większa, a to przecież jest niezwykle istotneJ
Jeżeli chodzi o jedzenie to póki co dżemor robi swoje i nic więcej nie zostało dodane do naszej diety.


Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ

24.11.2014

Czwartek, piątek i dwa dni wolnego



20.11.2014r.

Dzień 34 pt. „Ciężki dzień”

Nadszedł chyba ten moment kiedy poczułem zmęczenie. Z takim poczuciem obudziłem się rano. Mimo, że wczoraj trening miałem od rana dzisiaj wstawało mi się bardzo ciężko. Być może organizm z postanowił wysyłać takie sygnały. Cały dzień byłem bardzo zmęczony i trochę się obawiałem dzisiejszego treningu pleców. Bałem  się tego, że nie będę mógł dać z siebie wszystkiego. Jak już kiedyś wspominałem, nie lubię robić czegoś na pół gwizdka. Albo robię coś na full albo w ogóle. 8h w pracy dłużyło mi się bardzo i byłem przekonany, że identyczna sytuacja będzie na siłowni.
Jak zwykle pojawiłem się na niej w okolicach 16. Szybkie przebieranie i rozgrzewka. W trakcie 10 min biegania na bieżni musiałem się chyba w końcu obudzić, bo poczułem znaczny przypływ energii. Być może mój organizm nie chciał pokazać zmęczenia, a brak odpowiedniej aktywności aby się odpowiednio rozbudził. Po 10min bieganiu czułem się jakbym naładował baterie w 100%. W tym momencie moje obawy co do intensywności treningu całkowicie ustały. Dzięki temu miałem już spokojną głowę i mogłem się skupić na technice podczas treningu, a nie zawracaniu sobie głowy tym, że dziś ledwo z łóżka wstałemJ.
Jeżeli trening pleców to oczywiście gwoździem programu były martwe ciągi, ale o tym trochę później. Dziś robiliśmy małą powtórkę z poprzednich treningów. Na pierwszy ogień  poszła znana mi już maszyna do przyciągania obciążenia w pozycji siedzącej. Nie było to jednak przyciąganie z góry. Ćwiczenie to polegało na przyciąganiu ciężaru do klatki piersiowej. Jak przystało na trening pleców należy pamiętać o mocnym spinaniu łopatek. Muszę przyzna, że na samym początku sprawiało mi to pewne trudności. Po prostu miałem kłopoty ze skoordynowaniem kilki ruchów w jednym momencie mając w rękach odpowiedni ciężar. Teraz robię już to bardziej automatycznie niż na początku. Oczywiście nadal są sytuacje kiedy nie zepnę łopatek, albo zrobię przeprosty, ale zaraz po tym ma miejsce interwencja Wiktora, który przypomina mi o tym abym tego nie robił.
Kolejnym ćwiczeniem dzisiejszego treningu było przyciąganie obciążenia, ale tym razem z góry do klatki piersiowej. Jest to chyba pierwsze moje ćwiczenie ever na tą partie. No właśnie. Jak robiłem to za pierwszym nie dawałem za bardzo sobie większych szans na przyciąganie większych ciężarów. Oczywiście 45kg nie jest to wynik godny Herkulesa, ale jest lepiej niż było na początku.
Szrugsy też miały trochę inną formę jak poprzednio. Wróciliśmy do pierwszej opcji czyli szrugsy z hantlami. I co ciekawe. Jak robiłem je sztangą to przy 90kg nie było jakiś większych problemów. Natomiast przy szrugsach z hantlami mniejsze problemy pojawiły  się przy 27,5kg na stronę. Dlatego też postanowiliśmy robić je trochę mniejszym obciążeniem, aby technika nie kulała.
Oczywiście cały trening czekałem na jedno ćwiczenie. Martwy ciąg. Jednak jak zobaczyłem ile Wiktor wrzucił mi na sztangę to trochę zbladłem. Dzisiaj na liczniku jest 100kg! Trochę mnie to przestraszyło. I chyba to był główny czynnik, że były pewne mankamenty w dzisiejszym robieniu tego ćwiczenia. W szczególności ostatnie powtórzenia w 3 i 4 serii. Udało mi się oczywiście zrobić to ćwiczenie, ale ze sporymi trudnościami. Lekko nie było heheh.
Spodziewałem się dzisiaj dużych problemów podczas treningu. Problemów z moją koncentracją przede wszystkim. Jednak jak się później okazało, obawy te były nieuzasadnione!
Dzisiaj był ciężki dzień więc i z muzyką było ciężko. Nie pamiętam już czy był ten kawałek czy nie : https://www.youtube.com/watch?v=DL7-CKirWZE


Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ


21.11.2014r.

Dzień 35 pt. „Dobre zakończenie ciężkiego tygodnia”

Ten ostatni trening w tygodniu zawsze jest wypchany po brzegi dobrym humorem. Wiadomo, koniec pracy, kilka dni wolnego, trochę odpoczynku. Ten odpoczynek nie jest u mnie czynnikiem decydującym bo czuję się nieswojo z dwoma dniami przerwy. Niby już od miesiąca pracujemy z Wiktorem w tym systemie z treningowym piątkiem, ale nadal jakoś trudno jest mi się przyzwyczaić do tych dwóch dni wolnych.
Skoro piątek to ręce i brzuch. Wcześniej oczywiście rozgrzewka. Trochę biegania, rozciągania i można cisnąć z treningiem. Tłoku dziś  - jak co piątek- nie ma więc nie trzeba się śpieszyć do kolejnej maszyny.
Zaczęliśmy od tricepsów i wyciskania francuskiego leżąc. Tydzień temu miałem wizualne ślady po robieniu tego ćwiczenia. Trochę za nisko opuszczałem łamany gryf i obiłem sobie lekko czoło. Tym razem już byłem ostrożniejszy. Jest to nawet wskazane bo dziś wrzuciliśmy trochę więcej obciążenia. W każdym kolejnym powtórzeniu obciążenia było trochę więcej. Bardzo mi leży takie lekkie zwiększanie obciążeń co serie. Czuję się dzięki temu jeszcze mocniej zmotywowany do pokonania tego ciężaru. Wiadomo, że nie udaje się to zawsze, ale nigdy się nie poddaję!
Nowym punktem naszego treningu było robienie tricepsa na TRXie! Kurcze nie wiedziałem, że utrzymanie totalnie wyprostowanej pozycji w pochyleniu do przodu może być tak trudne. Hmmm może inaczej. Utrzymanie takiej pozycji trudne nie jest, ale przy robieniu tricepsa to już zupełnie inna para kaloszy.
Po tricepsie przyszła pora na biceps. Jedno ćwiczenie jest już dla mnie stare jak świat. Modlitewnik i łamany gryf. I właśnie w tym wypadku ciężar był minimalnie za duży i po prostu nie dałem rady zrobić pełnej serii. Z drugiej strony to przyznać się muszę, że trochę źle usiadłem i było mi nie za wygodnie :P Dokonaliśmy szybkiej korekty wagi i jazda dalej z tematem.
Drugie na biceps było czymś czego jeszcze na siłowni nie robiłem. Widziałem na filmach, filmikach motywujących etc. , ale sam jeszcze przyjemności spróbowania tego ćwiczenia nie miałem. Skoro takiej okazji do tej pory nie było to trzeba było zmienić ten stan rzeczy. Zwykłe robienie bicka polegające na oparcie ręki o kolano. Zwykłe ale nie takie zwykłem bo tu się pochyl, tam się wychyl, nie prostuj ręki. No sporo jest elementów składowych na takie zwykłe poprawne wykonanie tego ćwiczenia. Fajna opcja na zrobienie bicepsu. Tym bardziej, że nie trzeba oooogrooomnych ciężarów do tego aby dobrze zmęczyć.
Nie mogło się obyć bez robienie przedramion! Czekałem na to ćwiczenie. Szczerze mówię. Skoro ostatnio udało mi się je pokonać to czemu tym razem miałbym nie chcieć znowu tego powtórzyć? Pocisnąłem i tym razem i to większym ciężarem. Oczywiście nie jakimś strasznie dużym, ale większym niż poprzednio. Najważniejszy jest progres w tym ćwiczeniu J
Oczywiście ostatnie dwa ćwiczenia przypadają na brzuch!!! :D Na pierwszy ogień poszły brzuszki wisząc głową do dołu J Uwielbiam to ćwiczenie ! Postanowiłem „udoskonalić” je trochę i przy spięciach na górze dodałem kilka ciosów bokserskich jak na Rocky’ego przystało! Ja nie wiem czemu Wiktor się śmiał jak tak robiłem :P Oczywistą oczywistością były 4 serie po 15 powtórzeń.
Ostatnim ćwiczeniem w tym tygodniu były spięcia na maszynie do brzucha. Nie rzuciłem się na ogromny ciężar, a takim mógłbym już śmiało to ćwiczenie robić. Postanowiłem zmniejszyć trochę obciążenie aby skupić się przede wszystkim na technice. To ćwiczenie pochłonęło 4 serie po 12 powtórzeń. Rozciągania potreningowego omijać NIE WOLNO!!!! Tak więc zrobiłem je jak należy, a później został już tylko prysznic i powrót do domu.
Przyznam się szczerze, że te brzuszki wisząc głową do domu były zaplanowane przeze mnie już przed treningiem. A żeby przygotowanie było kompletne trzeba było posłuchać : https://www.youtube.com/watch?v=EoDKQYn-ANE

Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ

21.11.2014

VIDEO: trening barków i brzucha + trening nóg

Hej!
Jako, że ostatnio tylko Jurek się tu produkuje postanowiłem też napisać parę słów ;).
Nasz projekt metamorfozy przebiega zgodnie z planem z czego jesteśmy bardzo zadowoleni. Jurek robi bardzo duże postępy czym  jestem sam zaskoczony. Nie to żebym w niego nie wierzył bo wierze w niego bardzo ale efekty póki co przerastają nasze oczekiwania ;]  w pozytywnym znaczeniu tego słowa. On powie że to zasługa moich wskazówek i wiedzy ale to wciąć on odwala czarną robotę czyli trzyma dietę i nie odpuszcza żadnego treningu. No właśnie! Od początku projektu a to już 5 tydzień Jurek nie odpuścił ani jednego treningu. Efekty widać gołym okiem, dla przykładu obwód ramion zwiększył się o 3,5 cm a tkanka tłuszczowa za wiele się nie zmieniła.


Co dalej?

Projekt potrwa jeszcze prawie 2 miesiące, później podejmiemy decyzje czy wchodzimy na redukcję, a może dalej będziemy się budować.
Co najważniejsze nauczyłem go prawidłowej techniki wielu ćwiczeń i nawet gdyby przyszły mu ćwiczyć samemu to myślę, że dobrze by sobie radził.

Jako wisienkę na torcie udostępniam Wam 2 filmy z naszych treningów.

Rośnijcie w siłe!
                                                                                                                        Wiktor

19.11.2014

Oby tak dalej!!!



17.11.2014r.

Dzień 31 pt. „Totalne zaskoczenie!”

Takiego treningu nóg się nie spodziewałem. Nie spodziewałem się, że po pierwszym treningu jeszcze jakiś może mnie zaskoczyć. Nie licząc dwóch ćwiczeń wszystko było nowe.  Piszę to dzień po treningu (wtorek) bo wczoraj nie miałem takich umiejętności. Ledwo wczoraj dożyłem końca… Już pod sam koniec w głowie miałem tylko swoje łóżko. Nic innego mnie już nie było wstanie dowieźć do domu.
Trening rozpoczęliśmy od przysiadów . Były jednak one inne niż te co robiłem poprzednio. Do tego ćwiczenia potrzebna była suwnica Smith’a. Przysiady z sztangą z przodu. Coś czego wcześniej nie robiłem, ani nawet nie widziałem na naszej siłowni. Kiedyś coś o tym słyszałem, ale na żywo nie było mi dane podpatrzeć jak to wygląda. Generalnie robiłem to ćwiczenie na suwnicy bo to był mój pierwszy raz. Musiałem poznać i w uczyć na czym polega robienie przysiadów ze sztangą z przodu. Jak będę robił już je bez suwnicy to będę mógł faktycznie porównać oba rodzaje przysiadów. Na ten moment mogę przyznać, że te wczoraj wydają się być dużo trudniejsze niż te poprzednie. Jednak z ostatecznym werdyktem wstrzymam się do momentu kiedy zacznę śmigać to ćwiczenie bez pomocy urządzenia. Ciężka sprawa zrobić te 4 serie po 12 powtórzeń. Dodatkowo ten gryf leżący mi pod brodą nie powodował jakiegoś wybitnego komfortu u mnie. Pozdzierałem sobie tylko skórę przez to heheh
Kolejne ćwiczenie to też jakaś masakra! Wchodzenie na podest z obciążeniem. Wiktor wrzucił mi na barki 30 kg i kazał wchodzić na podest, który miałem na wysokości kolan. Na każdą nogę po 12 powtórzeń czyli w serii 24, a takich serii było 4… Zmachałem się jakbym właśnie skończył jakiś bieg długodystansowy. Zaskoczyło mnie w tym ćwiczeniu to, że zwykłe wchodzenie i schodzenie z podestu potrafi zmęczyć mnie na tyle, że dość ciężko mi się oddychało i  lało się ze mnie ciurkiem… Strasznie ciężkie ćwiczenie. Jeszcze Wiktor w połowie powiedział mi  „jutro się nie będziesz mógł ruszyć”. No dziękuję bardzo hahah. Obecnie (wtorek 10:18) nie czuję, żebym wczoraj robił trening nóg. Z jednej strony się cieszę, a z drugiej boję się jutrzejszego dnia, bo może być tragicznie.
Kurcze jeszcze jestem na tyle zmęczony, że trudno jest mi przypomnieć sobie te wszystkie potworne ćwiczenia, a takie one właśnie one były. 
Dobra to teraz o tych ostatnich ćwiczeniach, a w tym czasie może mi się przypomną te pozostałe. Ostatnim były ośle wspięcia. Normalnie hit. Zgięty w połowie, plecy wyprostowane, ręce trzymające się drążków i facet wskakujący na plecy… Haha komicznie to musiało wyglądać jak starałem się stawać na palcach. Śmiesznie wyglądało, dziwne uczucie, a łydy chciało porozrywać!!
Wcześniejszym ćwiczeniem na łydki były wspięcia na palcach na suwnicy. Zamknięty ciężar!!!! 175 kg! Więcej na tej maszynie się nie da! Jak to piszę to sam nie wierze! 175kg!!!! <mamo nie czytaj tego>! 4 serie po 25 powtórzeń! Ta maszyna jest dla mnie trochę niewygodna, bo łydki zawadzają mi o jakiś wspornik i nie jest najprzyjemniejsze uczucie kiedy pracuje się na taki ciężarze.
Nie pamiętam nazwy wcześniejszego ćwiczenia. Generalnie polegało ono uginaniu nóg w kolanach tak aby te były jak najniżej ziemi. Od pasa w górę wychylamy się do tyłu, a w tracie zgięcia stoimy na palcach po czym wstajemy do wyprostowanej pozycji. Jedną ręką trzymamy się jakiegoś słupka czy drążka aby utrzymać równowagę. Drugą trzymamy jakieś obciążenie żeby nie było za łatwo hehe. Fajne ćwiczenie, po którym nogi też się fajnie czują.
Nie było dziś wykroków, ale w ich miejsce były drop sety na uda na suwnicy. 100 kg i 40 powtórzeń, 70 kg i 10 powtórzeń i 40 kg i 20 powtórzeń i dziękuję bardzo ledwo żyje i siedzę. Nogi chce rozerwać, dupa wbiła się w to siedzisko. Ledwo wstałem i ledwo chodziłem…
Bardzo ciężki trening. Zaskoczył mnie nim Wiktor i to bardzo. Ledwo byłem w stanie iść pod prysznic hehe.
Przed treningiem zrobiliśmy tradycyjne ważenie. 85,6 na liczniku więc bez zmian. Ważne, że waga  nie spadła. Dziś pewnie coś dodamy do diety, że znowu ruszyć do góry. Oby to były tłuszcze bo więcej węgli już nie dam rady. Z takich nowości w jedzeniu zrobiłem mała zmianę. W drugim posiłku jest teraz omlet z jajek, płatków owsianych i warzyw. Wygodniej jest mi przygotować sobie coś takiego od rana niż zabierać oddzielne składniki na kanapki.
Wczorajszy kawałek przedtreningowy to : https://www.youtube.com/watch?v=F55cuu2KrZM
    

    Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ



18.11.2014r.

Dzień 32 pt. „Dzień po treningu nóg”

Budząc się dzisiaj rano spodziewałem się najgorszego. Byłem przekonany, że nie będę mógł ruszyć palcem u nóg. Okazało się, że z nogami nie było najmniejszego problemu. No szok po prostu :D Może coś zrobiłem źle? A może za małe były obciążenia? Muszę to przedyskutować z moim Coachem.
Dziś wypada trening klatki więc będzie mocne pompowanie heheh. Może kilka jakiś nowości. I znowu zaskoczenie. Wróciliśmy do treningu, który robiliśmy na samym początku mojej przygody z siłownia. Więc tak dla przypomnienia pokrótce opiszę kilka ćwiczeń.
Rozpoczęliśmy – jak na pierwszym treningu klatki – od wyciskania  na ławeczce skośnej. 4 serie po 12 powtórzeń z mocnym spinaniem klatki i bez robienia przeprostów. Znam to ćwiczenie już dość dobrze więc dobrze wiedziałem na co mogę liczyć i na co mnie stać. Jestem chyba lekko niewymiarowy, bo na niższych uchwytach sztanga jest dla mnie trochę za nisko, a na wyższych trochę za wysoko. Nie da się zmienić ustawienia skosu więc muszę sobie jakoś radzić z tą sytuacją.
Drugim ćwiczeniem było wyciskanie hantli z obrotami. Kładziemy się na ławce prostej czy zwyklej z opuszczonym podparciem, Hantle w dłonie i wyciskamy nad klatkę, ale w trakcie wyciskania obracamy hantle. Należy pamiętać o tym aby opuszczone hantle były trzymane trochę niżej od klatki. Ja starałem się je utrzymywać na wysokości okolic mostka.
Chyba trochę przekłamałem, bo właśnie zdałem sobie sprawę tego, że dziś były ze dwa nowe ćwiczenia. Pierwszym z nich było unoszenie rąk przed siebie stojąc „w bramie” – no fajnie to brzmi- i trzymając w oby rękach uchwyty suwnicy. Wielki ciężar to nie był, ale wysiłek już tak. 4 serie po 12 czyli taka klasyczna ilość. Rwie klatkę dobrze. Przy ostatnich powtórzeniach cały się trzęsłem.
Drugim nowym ćwiczeniem było prostowanie rąk z ekspanderem. Pierw naciągamy ekspander na maxa i wypychamy ręce przed siebie na wysokości klatki. Robimy powtórzenia do oporu. Gdy już nie dajemy rady, robimy krok do tyłu i znowu powtórzenia na maxa. Jak już dojdziemy do granic możliwości to znowu robimy krok do tyłu i znowu opór. Zwykła guma, żadnych obciążeń, a męczy człowieka jak machanie sztangą z obciążeniem. Fajna odmiana dla ćwiczeń z obciążeniami J
Kolejne ćwiczenie robiliśmy na maszynie, na której należy wyciskać/wypychać przed siebie ciężar. Robiłem już kiedyś to ćwiczenie więc wiedziałem z czym to się je. 4 serie po 12 powt. z mocnym spinaniem klatki i kontrolą nad wysokością trzymania łokci. Trzeba uważać aby wyciskać ciężar tak aby nie wypychać przed siebie barków.
Na zakończenie treningu poprosiłem Wiktora o ćwiczenie dopompowanie klatki. Pierw polecił mi robinie pompek na TRXie do oporu, a następnie wyciskanie samej sztangi na ławce prostej do oporu. Przy 40 powtórzeniach miałem już dość. Totalnie dość J
Jako, że wczorajsza waga wskazywała lekką stagnację Wiktor dopisał mi do diety po 10g orzechów włoskich do posiłków, w których je jem, oraz po 40g dżemu niskosłodzonego do 1 i 2 posiłku. Dżem mi dopisał, normalnie hit hahah. Jeszcze mi tego brakowało w diecie. Swoją drogą to dżem jadłem ostatni raz w sierpniu jak byłem na obozie z dzieciakami J Oooo jak już o tym wspomniałem to chcę pozdrowić moją grupę!! J
Dziś przed treningiem miałem ochotę na trochę straszy kawałek, którego długo nie słyszałem : https://www.youtube.com/watch?v=KZaz7OqyTHQ


                                                                                                  Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ


19.11.2014r.

Dzień 33 pt. „Coś nie tak jest z tymi moimi nogami”

Zero, nic, nothing, null, niets, nada, rien ! Tak mogę skomentować to co czuję jeżeli chodzi o nogi. Jest środa, godzina 13:00. Zazwyczaj o tej porze moje nogi dawały mi jeszcze odczuć poniedziałkowy trening. Tym razem jest inaczej. Nie czuję, że robiłem trening nóg. Dziwna sprawa, bardzo dziwna. W następny poniedziałek trzeba będzie je mocniej sponiewierać.
Środa rano, lekko zaspałem więc od rana rozgrzewka miała już miejsce w domu. Trochę musiałem pobiegać aby ze wszystkim się wyrobić. Na siłowni nie byłem jednak jakoś mocno po czasie. Dogrzałem się jeszcze trochę i można zaczynać trening.
Zacząłem na ławce zwykłej z ustawionym podparciem. Klasyczne 90 st. Ćwiczenie polegało na wyciskaniu hantli nad głowę. Szybka rozgrzewka mniejszym ciężarem, a następnie jazda z większymi hantlami. Pierwsza seria była robiona 16 kg na stronę, ale zaraz po niej Wiktor stwierdził, że mam jeszcze zapas więc dał 18. Kolejne trzy serie robiłem już 18kg.
Kolejne ćwiczenie robiłem również na tej samej ławce, ale z lekko opuszczonym oparciem. Ćwiczenie to robiłem kiedyś w domu, ale w wersji stojącej. Mówiąc wprost było to unoszenie wyprostowanych rąk przed siebie z hantlami w dłoniach.  6kg nie wydaje się być dużym ciężarem, ale przy tym ćwiczeniu jest wystarczający aby barki mogły poczuć, że dziś jest kolej na ich trening.
Dziś trochę popracowaliśmy z ławeczkami, bo  następne ćwiczenie było również z jej udziałem. Tym razem ćwiczenie polegało na zgięciu się w tułowi tak aby klatka dotykała kolan. Nogi wysunięte mocno do przodu, a ręce z hantlami unosimy tak na boki i opuszczamy do momentu spotkania hantli pod kolanami. 3 serie po 12 powtórzeń i trochę za małe te hantle. Myślałem, że będę robił 4 serie i w ostatniej chciałem ciężar zwiększyć, ale plan był inny.
Ostatnim ćwiczeniem na barki dzisiejszego dnia było unoszenie ciężaru nad głowę na maszynie do robienia barków. Ciężarem była maszyna, zero dodatkowego obciążenia. Dlaczego tak? A no bo robimy przecież opór powtórzeń. Opór w tym przypadku to 30 powtórzeń. Na początku jak zwykle było bardzo lekko, ale z każdym kolejnym powtórzeniem ciężar maszyny, a mówiąc dokładniej, jej  uchwytów stawał się ogromny. Dociągnąłem do 30, ale kosztowało mnie to sporo wysiłku. Warto pamiętać żeby utrzymywać łokcie wysunięte do przodu!
Mój ukochany moment treningu czyli brzuch został jak zwykle na deser. Pierwsze ćwiczenie to już klasycznie kółko i klasycznie 4 serie po 15 powtórzeń. Nie licząc Rocky’ego to nie ma chyba ćwiczenia, po którym tak bardzo czuć prace mięśni brzucha. Już w trakcie ćwiczeń rwie ten brzuch i to zdrowo! Drugim ćwiczeniem były – już dawno nie robione- Allahy! Oj jak ja to lubię!!! Pierwsza seria 70kg 15 powtórzeń. Druga seria 80kg i 15 powtórzeń. Trzecia seria 90kg i tyle samo powtórzeń co w poprzednich. Czwarta i ostatnia była zwieńczona 100kg!! Udało mi się dziś zamknąć kolejną maszynę jeżeli chodzi o możliwości obciążeń!! Jest dobrze!! Nawet baaaardzo! J Trening dobrze zrobiony, fajny wynik na koniec, endorfiny rozbudzone więc można jechać i podbijać świat!!
Pojadłem dziś te całe dżemy i stwierdzam, że jakoś wybitnie za nimi nie tęskniłem. Szału ni ma hahah :P Może trochę osłody, ale jakiejś wielkiej ochoty na słodkie nie mam.
 

                                                                                                      Z Katalońskim Pozdrowieniem
                                                                                                                                JJ