Wyszukiwarka

24.11.2014

Czwartek, piątek i dwa dni wolnego



20.11.2014r.

Dzień 34 pt. „Ciężki dzień”

Nadszedł chyba ten moment kiedy poczułem zmęczenie. Z takim poczuciem obudziłem się rano. Mimo, że wczoraj trening miałem od rana dzisiaj wstawało mi się bardzo ciężko. Być może organizm z postanowił wysyłać takie sygnały. Cały dzień byłem bardzo zmęczony i trochę się obawiałem dzisiejszego treningu pleców. Bałem  się tego, że nie będę mógł dać z siebie wszystkiego. Jak już kiedyś wspominałem, nie lubię robić czegoś na pół gwizdka. Albo robię coś na full albo w ogóle. 8h w pracy dłużyło mi się bardzo i byłem przekonany, że identyczna sytuacja będzie na siłowni.
Jak zwykle pojawiłem się na niej w okolicach 16. Szybkie przebieranie i rozgrzewka. W trakcie 10 min biegania na bieżni musiałem się chyba w końcu obudzić, bo poczułem znaczny przypływ energii. Być może mój organizm nie chciał pokazać zmęczenia, a brak odpowiedniej aktywności aby się odpowiednio rozbudził. Po 10min bieganiu czułem się jakbym naładował baterie w 100%. W tym momencie moje obawy co do intensywności treningu całkowicie ustały. Dzięki temu miałem już spokojną głowę i mogłem się skupić na technice podczas treningu, a nie zawracaniu sobie głowy tym, że dziś ledwo z łóżka wstałemJ.
Jeżeli trening pleców to oczywiście gwoździem programu były martwe ciągi, ale o tym trochę później. Dziś robiliśmy małą powtórkę z poprzednich treningów. Na pierwszy ogień  poszła znana mi już maszyna do przyciągania obciążenia w pozycji siedzącej. Nie było to jednak przyciąganie z góry. Ćwiczenie to polegało na przyciąganiu ciężaru do klatki piersiowej. Jak przystało na trening pleców należy pamiętać o mocnym spinaniu łopatek. Muszę przyzna, że na samym początku sprawiało mi to pewne trudności. Po prostu miałem kłopoty ze skoordynowaniem kilki ruchów w jednym momencie mając w rękach odpowiedni ciężar. Teraz robię już to bardziej automatycznie niż na początku. Oczywiście nadal są sytuacje kiedy nie zepnę łopatek, albo zrobię przeprosty, ale zaraz po tym ma miejsce interwencja Wiktora, który przypomina mi o tym abym tego nie robił.
Kolejnym ćwiczeniem dzisiejszego treningu było przyciąganie obciążenia, ale tym razem z góry do klatki piersiowej. Jest to chyba pierwsze moje ćwiczenie ever na tą partie. No właśnie. Jak robiłem to za pierwszym nie dawałem za bardzo sobie większych szans na przyciąganie większych ciężarów. Oczywiście 45kg nie jest to wynik godny Herkulesa, ale jest lepiej niż było na początku.
Szrugsy też miały trochę inną formę jak poprzednio. Wróciliśmy do pierwszej opcji czyli szrugsy z hantlami. I co ciekawe. Jak robiłem je sztangą to przy 90kg nie było jakiś większych problemów. Natomiast przy szrugsach z hantlami mniejsze problemy pojawiły  się przy 27,5kg na stronę. Dlatego też postanowiliśmy robić je trochę mniejszym obciążeniem, aby technika nie kulała.
Oczywiście cały trening czekałem na jedno ćwiczenie. Martwy ciąg. Jednak jak zobaczyłem ile Wiktor wrzucił mi na sztangę to trochę zbladłem. Dzisiaj na liczniku jest 100kg! Trochę mnie to przestraszyło. I chyba to był główny czynnik, że były pewne mankamenty w dzisiejszym robieniu tego ćwiczenia. W szczególności ostatnie powtórzenia w 3 i 4 serii. Udało mi się oczywiście zrobić to ćwiczenie, ale ze sporymi trudnościami. Lekko nie było heheh.
Spodziewałem się dzisiaj dużych problemów podczas treningu. Problemów z moją koncentracją przede wszystkim. Jednak jak się później okazało, obawy te były nieuzasadnione!
Dzisiaj był ciężki dzień więc i z muzyką było ciężko. Nie pamiętam już czy był ten kawałek czy nie : https://www.youtube.com/watch?v=DL7-CKirWZE


Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ


21.11.2014r.

Dzień 35 pt. „Dobre zakończenie ciężkiego tygodnia”

Ten ostatni trening w tygodniu zawsze jest wypchany po brzegi dobrym humorem. Wiadomo, koniec pracy, kilka dni wolnego, trochę odpoczynku. Ten odpoczynek nie jest u mnie czynnikiem decydującym bo czuję się nieswojo z dwoma dniami przerwy. Niby już od miesiąca pracujemy z Wiktorem w tym systemie z treningowym piątkiem, ale nadal jakoś trudno jest mi się przyzwyczaić do tych dwóch dni wolnych.
Skoro piątek to ręce i brzuch. Wcześniej oczywiście rozgrzewka. Trochę biegania, rozciągania i można cisnąć z treningiem. Tłoku dziś  - jak co piątek- nie ma więc nie trzeba się śpieszyć do kolejnej maszyny.
Zaczęliśmy od tricepsów i wyciskania francuskiego leżąc. Tydzień temu miałem wizualne ślady po robieniu tego ćwiczenia. Trochę za nisko opuszczałem łamany gryf i obiłem sobie lekko czoło. Tym razem już byłem ostrożniejszy. Jest to nawet wskazane bo dziś wrzuciliśmy trochę więcej obciążenia. W każdym kolejnym powtórzeniu obciążenia było trochę więcej. Bardzo mi leży takie lekkie zwiększanie obciążeń co serie. Czuję się dzięki temu jeszcze mocniej zmotywowany do pokonania tego ciężaru. Wiadomo, że nie udaje się to zawsze, ale nigdy się nie poddaję!
Nowym punktem naszego treningu było robienie tricepsa na TRXie! Kurcze nie wiedziałem, że utrzymanie totalnie wyprostowanej pozycji w pochyleniu do przodu może być tak trudne. Hmmm może inaczej. Utrzymanie takiej pozycji trudne nie jest, ale przy robieniu tricepsa to już zupełnie inna para kaloszy.
Po tricepsie przyszła pora na biceps. Jedno ćwiczenie jest już dla mnie stare jak świat. Modlitewnik i łamany gryf. I właśnie w tym wypadku ciężar był minimalnie za duży i po prostu nie dałem rady zrobić pełnej serii. Z drugiej strony to przyznać się muszę, że trochę źle usiadłem i było mi nie za wygodnie :P Dokonaliśmy szybkiej korekty wagi i jazda dalej z tematem.
Drugie na biceps było czymś czego jeszcze na siłowni nie robiłem. Widziałem na filmach, filmikach motywujących etc. , ale sam jeszcze przyjemności spróbowania tego ćwiczenia nie miałem. Skoro takiej okazji do tej pory nie było to trzeba było zmienić ten stan rzeczy. Zwykłe robienie bicka polegające na oparcie ręki o kolano. Zwykłe ale nie takie zwykłem bo tu się pochyl, tam się wychyl, nie prostuj ręki. No sporo jest elementów składowych na takie zwykłe poprawne wykonanie tego ćwiczenia. Fajna opcja na zrobienie bicepsu. Tym bardziej, że nie trzeba oooogrooomnych ciężarów do tego aby dobrze zmęczyć.
Nie mogło się obyć bez robienie przedramion! Czekałem na to ćwiczenie. Szczerze mówię. Skoro ostatnio udało mi się je pokonać to czemu tym razem miałbym nie chcieć znowu tego powtórzyć? Pocisnąłem i tym razem i to większym ciężarem. Oczywiście nie jakimś strasznie dużym, ale większym niż poprzednio. Najważniejszy jest progres w tym ćwiczeniu J
Oczywiście ostatnie dwa ćwiczenia przypadają na brzuch!!! :D Na pierwszy ogień poszły brzuszki wisząc głową do dołu J Uwielbiam to ćwiczenie ! Postanowiłem „udoskonalić” je trochę i przy spięciach na górze dodałem kilka ciosów bokserskich jak na Rocky’ego przystało! Ja nie wiem czemu Wiktor się śmiał jak tak robiłem :P Oczywistą oczywistością były 4 serie po 15 powtórzeń.
Ostatnim ćwiczeniem w tym tygodniu były spięcia na maszynie do brzucha. Nie rzuciłem się na ogromny ciężar, a takim mógłbym już śmiało to ćwiczenie robić. Postanowiłem zmniejszyć trochę obciążenie aby skupić się przede wszystkim na technice. To ćwiczenie pochłonęło 4 serie po 12 powtórzeń. Rozciągania potreningowego omijać NIE WOLNO!!!! Tak więc zrobiłem je jak należy, a później został już tylko prysznic i powrót do domu.
Przyznam się szczerze, że te brzuszki wisząc głową do domu były zaplanowane przeze mnie już przed treningiem. A żeby przygotowanie było kompletne trzeba było posłuchać : https://www.youtube.com/watch?v=EoDKQYn-ANE

Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz