24.11.2014r.
Dzień 36 pt. „Najgorszy poniedziałek”
Tak. Nie. Jednak tak! To był zdecydowanie najgorszy
treningowy poniedziałek od początku naszego projektu. Na siłowni byłem parę
minut wcześniej niż zwykle. Myślałem, że dzięki temu skończymy trochę wcześniej
i dzięki temu nie będę musiał na łeb na
szyję wracać.
Wszystko zaczęło się od przysiadów na suwnicy Smith’a.
Czekałem na to ćwiczenie tak jak na każde przysiady od kiedy zacząłem je robić.
Spodziewałem się, że i tym razem będą to przysiady ze sztangą z przodu. Wiktor
miał jednak inny pomysł. Były to przysiady ze sztangą z tyłu, ale z mocno
wysuniętymi nogami do przodu. Coś nowego co bardzo mnie zaciekawiło. Wszystko
było ok. aż do momentu powracania do pozycji wyprostowanej. Podczas tego ruchu cała
suwnica mocno zaczęła się przesuwać do tyłu… Niby nic takiego, ale przez to nie
mogłem poprawnie tego ćwiczenia wykonać poprawnie, a co najgorsze mocno mnie
zdekoncentrowało. W każdej kolejnej serii skupiałem się bardziej nad tym aby
suwnica się nie przesunęła do tyłu niż nad ciężarem i techniką. Wybiło mnie to
trochę z rytmu.
W drugim ćwiczeniu ja
się za to nie popisałem. Miałem ze sztangą na barkach wchodzić na podest. Nic
trudnego w założeniu. Pytałem kilka razy Wiktora z jakim obciążeniem mam robić
to ćwiczenie. Kilka razy mi powtarzał, że mam mieć na sztandze 40kg. Wiktor
musiał na chwile iść do pokoju trenerów, a ja miałem przygotować sprzęt do tego ćwiczenia. No i
przygotowałem. Wrzuciliśmy obciążenie na plecy i jazda. Coś było jednak nie tak
bo strasznie niewygodnie mi się trzymało samą sztangę, a co dopiero mówić o
wchodzeniu na podest. Bardzo ciężko mi było. Po 3 powtórzeniach powiedziałem
Wiktorowi, że musimy zmienić talerze, bo jest mi niewygodnie. Wiktor spojrzał
na te talerze i ręce mu opadły. Miałem wrzucić 2x15kg + 10 kg sztanga. A ja nie
wiem czemu… Pan Bóg mi chyba rozum odebrał na chwilę, bo zamiast 2x15kg
wrzuciłem 2x25kg hahah. Chyba się zamyśliłem jak montowałem te talerze na
sztandze bo zupełnie nie zwróciłem uwagi, że jest na nich napisane 25kg… Szybka
korekta mojej wpadki i 4 serie po 12 powtórzeń na każdą nogę. Nie robi się tego
ćwiczenie jakoś szybko, a ja czuję się po nim jakbym bił rekord na 100m w
biegu.
Po dwóch pierwszych średnio udanych ćwiczeniach przyszła
pora na sfinksy. 4 serie po 20 powtórzeń. Oczywiście wskazane jest obciążenie.
Tym razem było to 10kg. I to chyba tyle można powiedzieć o tym ćwiczeniu J
Następnie przeszliśmy do „dzień dobry”. Ćwiczenie dobrze już
mi znane. Przy następnym razie musze mocniej zwracać uwagę na to aby nie
prostować się za bardzo. Wiktor nade mną czuwa i nie pozwala mi oczywiście na
popełnianie tego błędu. Jednak sam muszę siebie z tym przypilnować.
Ten trening nóg był powrotem do wykroków po tygodniu przerwy
od nich. 30kg na sztandze, a ona na barkach. Nigdy wcześniej mi się tak dobrze
i tak płynnie nie robiło wykroków jak
podczas tego treningu. Jestem z tego faktu bardzo zadowolony!
Oczywiście trening nóg zawsze kończymy ćwiczeniami na łydki.
Tym razem był to epicki trening łydek!! Wiktor świadkiem i uczestnikiem J Super seria!!! :D 25
powtórzeń na maszynie do wypychania. Oczywiście obciążenie takie jak
poprzednio czyli 175kg i zaraz po tym 25
powtórzeń na nowym nabytku na naszej siłowni, czyli maszynie do łydek!! Jeżeli
chodzi o to pierwsze ćwiczenie to nie było jakoś wybitnie ciężko, ale dobicie
łydek na ten nowej maszynie to była miazga!!! Nigdy wcześniej nie czułem
takiego pieczenia w nogach !! Wiktor chyba też, bo było to po nim widać :D 4
takie serie i miałem już totalnie dość. Jeżeli ktoś chce dobrze zrobić łydki to
serdecznie polecam nasze nowe urządzenie.
Kiepsko rozpocząłem ten trening, a dobrze skończyłem. Jednak
ludzie mają to do siebie, że bardziej pamiętają te gorsze momenty. Niestety tak
było i w tym przypadku i ciągle w głowie mam te nieszczęsne przysiady…
Kawałek na dziś : https://www.youtube.com/watch?v=b2zkRnoeKFc
Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ
25.11.2014r.
Dzień 37 pt. „Dobry i szybki trening”
Jak w tytule. Wtorkowy trening bardzo szybko mi minął, ale
nie było to tylko takie odczucie. Faktycznie mocno się spięliśmy i trening był
dość szybki. Nie znaczy to, że ćwiczenia były zrobione niechlujnie i na odwal
się. Po prostu dobrze mi się ćwiczyło, serie dość szybko szły, przerwy były
dość krótkie bo dłuższych nie potrzebowałem. Szybko i sprawnie poszło.
Po rozgrzewce udaliśmy się od razu do ławki skośnej. 3 serie
wyciskania po 10 serii i ćwiczenie zrobione. Nie zwróciłem większej uwagi na to
jakim tym razem ciężarem robiłem to ćwiczenie. Jednak moje odczucie było takie,
że obciążenie nie było ani za małe ani za duże. W sam raz można powiedzieć.
Następnie w ruch poszły hantle i ławka zwykła. Ćwiczeniem
było wyciskanie hantli z obrotem rąk. Dwie pierwsze serie robiłem obciążeniem
22,5kg. Ostatnią serie postanowiliśmy zrobić jeszcze trochę większym. Przeskok
nie był duży, bo raptem o jeden stopień. Ostatnia serie hantlami po 25kg na
stronie też poszła dość sprawnie i szybko. Chociaż przy ostatnich dwóch
powtórzeniach potrzebna była minimalna pomoc Wiktora.
Później przeszliśmy do urządzenia, które już kiedyś
opisywałem. Ćwiczenie polegało na wyciskaniu obciążenie przed siebie w pozycji
siedzącej z mocnymi spięciami klatki piersiowej. Również były 3 serie tego
ćwiczenia. W ostatniej ciężar został zwiększony o 2,5kg i to był chyba max w
kwestii dodawania kolejnych kg. Ostatnie powtórzenia były już bardzo ciężkie. W
ostatnim poległem mimo, że walka była do samego końca. Widocznie brakło mi już
sił.
Dziś większość ćwiczeń wykonywałem w tym samym miejscu. Nie
musiałem się dzięki temu za dużo nachodzić. No, a przecież odległości na naszej
siłowni są taaaaaaak ogromne, że nogi bolą na samą myśl o chodzeniu :D Kolejne ćwiczenie robiłem na bramce. Wyciągnie
przed siebie uchwytów wyciągu na wyprostowanych rękach. Ćwiczenie może
przypominać trzymanie gardy. Tylko, że dardę trzyma się na wysokości brody. Ja
musiałem ręce jeszcze wyżej unosić. Fajne ćwiczenie. Nie dość ze klatka mocno
pracuje to jeszcze mocno czuć biceps i plecy.
Również i to ćwiczenie było okraszone 3 seriami po 12 powtórzeń. Przy
ostatnich powtórzeniach można się zmachać, ale przecież o to chodzi.
Ostatnim ćwiczeniem dzisiejszego dnia było dopompowanie
klatki na butterfly’u. Jak zwykle w takiej sytuacji wybór padł na małe
obciążenie. Wybrane zostało 20 kg i max powtórzeń. Nie liczyłem ich nawet bo
robie je do odciny mięśniowej. Można mi wierzyć lub nie, ale takie obciążenie
wydaje się małe tylko na początku. Po każdym kolejnym powtórzeniu ciężar stawał
się znacznie bardziej odczuwany. Już przy ostatnich miałem uczucie jakby było
wrzucone 50kg hehe. Może to się wydawać śmieszne, ale ja tak się właśnie czułem
.
Nie pamiętam już czy wspominałem – a nie mam w zwyczaju
wracania do poprzednich postów - o tym,
że do diety został dorzucony dżemor. Miało to miejsce tydzień temu, kiedy waga
nam się na chwilę zatrzymała. Po wczorajszym kontrolnym ważeniu widać, że
dodanie do diety po 40g dżemu do każdego posiłku, ruszyło trochę wagę.
Dziś przed treningiem słuchałem : https://www.youtube.com/watch?v=e8zRiaLOkfc
Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ
26.11.2014r.
Dzień 38 pt. „Dobry treningu trwaj”
Wczoraj pisałem o tym jak szybko i sprawnie poszedł mi
trening. Dziś mógłbym napisać dosłownie to samo. Jedyna różnicą między
wczorajszym, a dzisiejszym dniem jest godzina. Dziś jest środa więc trening
ciśniemy od rana. A skoro jest ta środa to oczywiście będziemy robić barki i brzuch.
Takie połączenie powinno wiązać się z dłuższym treningiem. Było wręcz
odwrotnie. Szybkie serie, krótkie przerwy i można brać prysznic, a potem z
naładowanymi endorfinami jechać do pracy, a potem już tylko byczenie się :D
Pierwsze ćwiczenie robiliśmy na ławce 45st. Dobrze znana
była mi już ta czynność. Wyciskanie hantli nad głowę. 3 serie po 10 powtórzeń.
Bardzo mi się podoba to, że pomimo zwiększania obciążeń między jedną, a drugą
serią często zdarza się już sytuacja, że Wiktor nie musi mi pomagać JOczywiście nie jest to
jeszcze standardem, aleeee no fajnie się czuję kiedy wrzucamy kilka kg więcej,
a ja nie potrzebuję pomocy przy ostatnich powtórzeniach.
Następnym ćwiczeniem było podciąganie łamanej sztangi do
brody. Staramy się oczywiście trzymać tą sztangę jak najbliżej ciała i powoli
opuszczać. 3 serie po 12 powtórzeń. Przyznam się szczerze, że ostatnie
powtórzenia w każdej z serii wymuszało u mnie chwilę na złapanie kilku
głębszych oddechów. Oczywiście nie poddałem się, jednak w 3 serii przy ostatnim
powtórzeniu walka z ciężarem była bardzo duża. Całe szczęście wyszedłem z niej
zwycięsko.
Blisko mieliśmy do kolejnej ławeczki 90st. Na niej robiłem
unoszenie przed siebie hantli z wyprostowanymi rękoma. Nie za duże obciążenie i
4 serie po 12 powtórzeń. Tu akurat za szybko nie było. Ogólnie to było chyba
najdłuższe dzisiaj moje ćwiczenie na barki.
Zaraz po unoszeniu rąk przed siebie postanowiliśmy zrobić
unoszenie, rąk ale na boki i to w
pozycji leżącej na brzuchu. Pisałem jakiś czas temu o tym ćwiczeniu. Nic w
kwestii wykonywania nie zmieniło. 3 serie po 15 powtórzeń i można iść na
maszynę do barków i zrobić dopompowanie.
Jak przed chwilą wspomniałem, ostatnim ćwiczeniem było
dopompowanie barków. Maszyna jest dość ciężka sama w sobie, więc zrezygnowaliśmy
z Wiktorem z dodatkowego obciążenia. Za dużo tych powtórzeń nie było bo raptem
40, ale zajechały mnie mocno. Moje barki miały na dziś już dość, ale to nawet
dobrze, bo przyszła pora na brzuch.
No właśnie brzuch. Środa czyli kółko. Cóż mogę powiedzieć więc
niż to, że się zakochałem w tym ćwiczeniu!! Jest najlepsze we wszechświecie!! 4
serie po 15 powtórzeń i mogłem już myśleć o kolejnym ćwiczeniu. Takim było
przyciąganie nóg do klatki, ale na TRXie, ale w pozycji do pompki. Czyli mówiąc
inaczej dupa do góry, a nogi do klatki!
Kolejny szybki i sprawny trening! I to mi się podoba.
Intensywność jest coraz większa, a to przecież jest niezwykle istotneJ
Jeżeli chodzi o jedzenie to póki co dżemor robi swoje i nic
więcej nie zostało dodane do naszej diety.
Dzisiejszy tjuuuunnn: https://www.youtube.com/watch?v=X9s_CQx4ylU
Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ