17.11.2014r.
Dzień 31 pt. „Totalne zaskoczenie!”
Takiego treningu nóg się nie spodziewałem. Nie spodziewałem
się, że po pierwszym treningu jeszcze jakiś może mnie zaskoczyć. Nie licząc
dwóch ćwiczeń wszystko było nowe. Piszę
to dzień po treningu (wtorek) bo wczoraj nie miałem takich umiejętności. Ledwo
wczoraj dożyłem końca… Już pod sam koniec w głowie miałem tylko swoje łóżko.
Nic innego mnie już nie było wstanie dowieźć do domu.
Trening rozpoczęliśmy od przysiadów . Były jednak one inne
niż te co robiłem poprzednio. Do tego ćwiczenia potrzebna była suwnica Smith’a.
Przysiady z sztangą z przodu. Coś czego wcześniej nie robiłem, ani nawet nie
widziałem na naszej siłowni. Kiedyś coś o tym słyszałem, ale na żywo nie było
mi dane podpatrzeć jak to wygląda. Generalnie robiłem to ćwiczenie na suwnicy
bo to był mój pierwszy raz. Musiałem poznać i w uczyć na czym polega robienie
przysiadów ze sztangą z przodu. Jak będę robił już je bez suwnicy to będę mógł
faktycznie porównać oba rodzaje przysiadów. Na ten moment mogę przyznać, że te
wczoraj wydają się być dużo trudniejsze niż te poprzednie. Jednak z ostatecznym
werdyktem wstrzymam się do momentu kiedy zacznę śmigać to ćwiczenie bez pomocy
urządzenia. Ciężka sprawa zrobić te 4 serie po 12 powtórzeń. Dodatkowo ten gryf
leżący mi pod brodą nie powodował jakiegoś wybitnego komfortu u mnie.
Pozdzierałem sobie tylko skórę przez to heheh
Kolejne ćwiczenie to też jakaś masakra! Wchodzenie na podest
z obciążeniem. Wiktor wrzucił mi na barki 30 kg i kazał wchodzić na podest,
który miałem na wysokości kolan. Na każdą nogę po 12 powtórzeń czyli w serii
24, a takich serii było 4… Zmachałem się jakbym właśnie skończył jakiś bieg
długodystansowy. Zaskoczyło mnie w tym ćwiczeniu to, że zwykłe wchodzenie i
schodzenie z podestu potrafi zmęczyć mnie na tyle, że dość ciężko mi się
oddychało i lało się ze mnie ciurkiem…
Strasznie ciężkie ćwiczenie. Jeszcze Wiktor w połowie powiedział mi „jutro się nie będziesz mógł ruszyć”. No
dziękuję bardzo hahah. Obecnie (wtorek 10:18) nie czuję, żebym wczoraj robił
trening nóg. Z jednej strony się cieszę, a z drugiej boję się jutrzejszego
dnia, bo może być tragicznie.
Kurcze jeszcze jestem na tyle zmęczony, że trudno jest mi
przypomnieć sobie te wszystkie potworne ćwiczenia, a takie one właśnie one
były.
Dobra to teraz o tych ostatnich ćwiczeniach, a w tym czasie
może mi się przypomną te pozostałe. Ostatnim były ośle wspięcia. Normalnie hit.
Zgięty w połowie, plecy wyprostowane, ręce trzymające się drążków i facet
wskakujący na plecy… Haha komicznie to musiało wyglądać jak starałem się stawać
na palcach. Śmiesznie wyglądało, dziwne uczucie, a łydy chciało porozrywać!!
Wcześniejszym ćwiczeniem na łydki były wspięcia na palcach
na suwnicy. Zamknięty ciężar!!!! 175 kg! Więcej na tej maszynie się nie da! Jak
to piszę to sam nie wierze! 175kg!!!! <mamo nie czytaj tego>! 4 serie po
25 powtórzeń! Ta maszyna jest dla mnie trochę niewygodna, bo łydki zawadzają mi
o jakiś wspornik i nie jest najprzyjemniejsze uczucie kiedy pracuje się na taki
ciężarze.
Nie pamiętam nazwy wcześniejszego ćwiczenia. Generalnie
polegało ono uginaniu nóg w kolanach tak aby te były jak najniżej ziemi. Od
pasa w górę wychylamy się do tyłu, a w tracie zgięcia stoimy na palcach po czym
wstajemy do wyprostowanej pozycji. Jedną ręką trzymamy się jakiegoś słupka czy
drążka aby utrzymać równowagę. Drugą trzymamy jakieś obciążenie żeby nie było
za łatwo hehe. Fajne ćwiczenie, po którym nogi też się fajnie czują.
Nie było dziś wykroków, ale w ich miejsce były drop sety na
uda na suwnicy. 100 kg i 40 powtórzeń, 70 kg i 10 powtórzeń i 40 kg i 20
powtórzeń i dziękuję bardzo ledwo żyje i siedzę. Nogi chce rozerwać, dupa wbiła
się w to siedzisko. Ledwo wstałem i ledwo chodziłem…
Bardzo ciężki trening. Zaskoczył mnie nim Wiktor i to
bardzo. Ledwo byłem w stanie iść pod prysznic hehe.
Przed treningiem zrobiliśmy tradycyjne ważenie. 85,6 na
liczniku więc bez zmian. Ważne, że waga
nie spadła. Dziś pewnie coś dodamy do diety, że znowu ruszyć do góry.
Oby to były tłuszcze bo więcej węgli już nie dam rady. Z takich nowości w
jedzeniu zrobiłem mała zmianę. W drugim posiłku jest teraz omlet z jajek,
płatków owsianych i warzyw. Wygodniej jest mi przygotować sobie coś takiego od
rana niż zabierać oddzielne składniki na kanapki.
Wczorajszy kawałek przedtreningowy to : https://www.youtube.com/watch?v=F55cuu2KrZM
Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ
18.11.2014r.
Dzień 32 pt. „Dzień po treningu nóg”
Budząc się dzisiaj rano spodziewałem się najgorszego. Byłem
przekonany, że nie będę mógł ruszyć palcem u nóg. Okazało się, że z nogami nie
było najmniejszego problemu. No szok po prostu :D Może coś zrobiłem źle? A może
za małe były obciążenia? Muszę to przedyskutować z moim Coachem.
Dziś wypada trening klatki więc będzie mocne pompowanie
heheh. Może kilka jakiś nowości. I znowu zaskoczenie. Wróciliśmy do treningu,
który robiliśmy na samym początku mojej przygody z siłownia. Więc tak dla
przypomnienia pokrótce opiszę kilka ćwiczeń.
Rozpoczęliśmy – jak na pierwszym treningu klatki – od wyciskania
na ławeczce skośnej. 4 serie po 12
powtórzeń z mocnym spinaniem klatki i bez robienia przeprostów. Znam to
ćwiczenie już dość dobrze więc dobrze wiedziałem na co mogę liczyć i na co mnie
stać. Jestem chyba lekko niewymiarowy, bo na niższych uchwytach sztanga jest
dla mnie trochę za nisko, a na wyższych trochę za wysoko. Nie da się zmienić
ustawienia skosu więc muszę sobie jakoś radzić z tą sytuacją.
Drugim ćwiczeniem było wyciskanie hantli z obrotami.
Kładziemy się na ławce prostej czy zwyklej z opuszczonym podparciem, Hantle w
dłonie i wyciskamy nad klatkę, ale w trakcie wyciskania obracamy hantle. Należy
pamiętać o tym aby opuszczone hantle były trzymane trochę niżej od klatki. Ja
starałem się je utrzymywać na wysokości okolic mostka.
Chyba trochę przekłamałem, bo właśnie zdałem sobie sprawę tego,
że dziś były ze dwa nowe ćwiczenia. Pierwszym z nich było unoszenie rąk przed
siebie stojąc „w bramie” – no fajnie to brzmi- i trzymając w oby rękach uchwyty
suwnicy. Wielki ciężar to nie był, ale wysiłek już tak. 4 serie po 12 czyli
taka klasyczna ilość. Rwie klatkę dobrze. Przy ostatnich powtórzeniach cały się
trzęsłem.
Drugim nowym ćwiczeniem było prostowanie rąk z ekspanderem.
Pierw naciągamy ekspander na maxa i wypychamy ręce przed siebie na wysokości
klatki. Robimy powtórzenia do oporu. Gdy już nie dajemy rady, robimy krok do
tyłu i znowu powtórzenia na maxa. Jak już dojdziemy do granic możliwości to
znowu robimy krok do tyłu i znowu opór. Zwykła guma, żadnych obciążeń, a męczy
człowieka jak machanie sztangą z obciążeniem. Fajna odmiana dla ćwiczeń z obciążeniami
J
Kolejne ćwiczenie robiliśmy na maszynie, na której należy
wyciskać/wypychać przed siebie ciężar. Robiłem już kiedyś to ćwiczenie więc
wiedziałem z czym to się je. 4 serie po 12 powt. z mocnym spinaniem klatki i
kontrolą nad wysokością trzymania łokci. Trzeba uważać aby wyciskać ciężar tak
aby nie wypychać przed siebie barków.
Na zakończenie treningu poprosiłem Wiktora o ćwiczenie
dopompowanie klatki. Pierw polecił mi robinie pompek na TRXie do oporu, a
następnie wyciskanie samej sztangi na ławce prostej do oporu. Przy 40
powtórzeniach miałem już dość. Totalnie dość J
Jako, że wczorajsza waga wskazywała lekką stagnację Wiktor
dopisał mi do diety po 10g orzechów włoskich do posiłków, w których je jem,
oraz po 40g dżemu niskosłodzonego do 1 i 2 posiłku. Dżem mi dopisał, normalnie
hit hahah. Jeszcze mi tego brakowało w diecie. Swoją drogą to dżem jadłem
ostatni raz w sierpniu jak byłem na obozie z dzieciakami J Oooo jak już o tym
wspomniałem to chcę pozdrowić moją grupę!! J
Dziś przed treningiem miałem ochotę na trochę straszy
kawałek, którego długo nie słyszałem : https://www.youtube.com/watch?v=KZaz7OqyTHQ
Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ
19.11.2014r.
Dzień 33 pt. „Coś nie tak jest z tymi moimi nogami”
Zero, nic, nothing, null, niets, nada, rien ! Tak mogę
skomentować to co czuję jeżeli chodzi o nogi. Jest środa, godzina 13:00.
Zazwyczaj o tej porze moje nogi dawały mi jeszcze odczuć poniedziałkowy
trening. Tym razem jest inaczej. Nie czuję, że robiłem trening nóg. Dziwna
sprawa, bardzo dziwna. W następny poniedziałek trzeba będzie je mocniej
sponiewierać.
Środa rano, lekko zaspałem więc od rana
rozgrzewka miała już miejsce w domu. Trochę musiałem pobiegać aby ze wszystkim
się wyrobić. Na siłowni nie byłem jednak jakoś mocno po czasie. Dogrzałem się
jeszcze trochę i można zaczynać trening.
Zacząłem na ławce zwykłej z ustawionym
podparciem. Klasyczne 90 st. Ćwiczenie polegało na wyciskaniu hantli nad głowę.
Szybka rozgrzewka mniejszym ciężarem, a następnie jazda z większymi hantlami.
Pierwsza seria była robiona 16 kg na stronę, ale zaraz po niej Wiktor
stwierdził, że mam jeszcze zapas więc dał 18. Kolejne trzy serie robiłem już
18kg.
Kolejne ćwiczenie robiłem również na tej
samej ławce, ale z lekko opuszczonym oparciem. Ćwiczenie to robiłem kiedyś w
domu, ale w wersji stojącej. Mówiąc wprost było to unoszenie wyprostowanych rąk
przed siebie z hantlami w dłoniach. 6kg
nie wydaje się być dużym ciężarem, ale przy tym ćwiczeniu jest wystarczający
aby barki mogły poczuć, że dziś jest kolej na ich trening.
Dziś trochę popracowaliśmy z ławeczkami,
bo następne ćwiczenie było również z jej
udziałem. Tym razem ćwiczenie polegało na zgięciu się w tułowi tak aby klatka
dotykała kolan. Nogi wysunięte mocno do przodu, a ręce z hantlami unosimy tak
na boki i opuszczamy do momentu spotkania hantli pod kolanami. 3 serie po 12
powtórzeń i trochę za małe te hantle. Myślałem, że będę robił 4 serie i w ostatniej
chciałem ciężar zwiększyć, ale plan był inny.
Ostatnim ćwiczeniem na barki dzisiejszego
dnia było unoszenie ciężaru nad głowę na maszynie do robienia barków. Ciężarem
była maszyna, zero dodatkowego obciążenia. Dlaczego tak? A no bo robimy
przecież opór powtórzeń. Opór w tym przypadku to 30 powtórzeń. Na początku jak
zwykle było bardzo lekko, ale z każdym kolejnym powtórzeniem ciężar maszyny, a
mówiąc dokładniej, jej uchwytów stawał
się ogromny. Dociągnąłem do 30, ale kosztowało mnie to sporo wysiłku. Warto
pamiętać żeby utrzymywać łokcie wysunięte do przodu!
Mój ukochany moment treningu czyli brzuch
został jak zwykle na deser. Pierwsze ćwiczenie to już klasycznie kółko i
klasycznie 4 serie po 15 powtórzeń. Nie licząc Rocky’ego to nie ma chyba
ćwiczenia, po którym tak bardzo czuć prace mięśni brzucha. Już w trakcie
ćwiczeń rwie ten brzuch i to zdrowo! Drugim ćwiczeniem były – już dawno nie
robione- Allahy! Oj jak ja to lubię!!! Pierwsza seria 70kg 15 powtórzeń. Druga
seria 80kg i 15 powtórzeń. Trzecia seria 90kg i tyle samo powtórzeń co w
poprzednich. Czwarta i ostatnia była zwieńczona 100kg!! Udało mi się dziś zamknąć
kolejną maszynę jeżeli chodzi o możliwości obciążeń!! Jest dobrze!! Nawet
baaaardzo! J
Trening dobrze zrobiony, fajny wynik na koniec, endorfiny rozbudzone więc można
jechać i podbijać świat!!
Pojadłem dziś te całe dżemy i stwierdzam, że
jakoś wybitnie za nimi nie tęskniłem. Szału ni ma hahah :P Może trochę osłody,
ale jakiejś wielkiej ochoty na słodkie nie mam.
Kawałek na dziś : https://www.youtube.com/watch?v=uFTBG1sae0M
Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz