Wyszukiwarka

19.11.2014

Oby tak dalej!!!



17.11.2014r.

Dzień 31 pt. „Totalne zaskoczenie!”

Takiego treningu nóg się nie spodziewałem. Nie spodziewałem się, że po pierwszym treningu jeszcze jakiś może mnie zaskoczyć. Nie licząc dwóch ćwiczeń wszystko było nowe.  Piszę to dzień po treningu (wtorek) bo wczoraj nie miałem takich umiejętności. Ledwo wczoraj dożyłem końca… Już pod sam koniec w głowie miałem tylko swoje łóżko. Nic innego mnie już nie było wstanie dowieźć do domu.
Trening rozpoczęliśmy od przysiadów . Były jednak one inne niż te co robiłem poprzednio. Do tego ćwiczenia potrzebna była suwnica Smith’a. Przysiady z sztangą z przodu. Coś czego wcześniej nie robiłem, ani nawet nie widziałem na naszej siłowni. Kiedyś coś o tym słyszałem, ale na żywo nie było mi dane podpatrzeć jak to wygląda. Generalnie robiłem to ćwiczenie na suwnicy bo to był mój pierwszy raz. Musiałem poznać i w uczyć na czym polega robienie przysiadów ze sztangą z przodu. Jak będę robił już je bez suwnicy to będę mógł faktycznie porównać oba rodzaje przysiadów. Na ten moment mogę przyznać, że te wczoraj wydają się być dużo trudniejsze niż te poprzednie. Jednak z ostatecznym werdyktem wstrzymam się do momentu kiedy zacznę śmigać to ćwiczenie bez pomocy urządzenia. Ciężka sprawa zrobić te 4 serie po 12 powtórzeń. Dodatkowo ten gryf leżący mi pod brodą nie powodował jakiegoś wybitnego komfortu u mnie. Pozdzierałem sobie tylko skórę przez to heheh
Kolejne ćwiczenie to też jakaś masakra! Wchodzenie na podest z obciążeniem. Wiktor wrzucił mi na barki 30 kg i kazał wchodzić na podest, który miałem na wysokości kolan. Na każdą nogę po 12 powtórzeń czyli w serii 24, a takich serii było 4… Zmachałem się jakbym właśnie skończył jakiś bieg długodystansowy. Zaskoczyło mnie w tym ćwiczeniu to, że zwykłe wchodzenie i schodzenie z podestu potrafi zmęczyć mnie na tyle, że dość ciężko mi się oddychało i  lało się ze mnie ciurkiem… Strasznie ciężkie ćwiczenie. Jeszcze Wiktor w połowie powiedział mi  „jutro się nie będziesz mógł ruszyć”. No dziękuję bardzo hahah. Obecnie (wtorek 10:18) nie czuję, żebym wczoraj robił trening nóg. Z jednej strony się cieszę, a z drugiej boję się jutrzejszego dnia, bo może być tragicznie.
Kurcze jeszcze jestem na tyle zmęczony, że trudno jest mi przypomnieć sobie te wszystkie potworne ćwiczenia, a takie one właśnie one były. 
Dobra to teraz o tych ostatnich ćwiczeniach, a w tym czasie może mi się przypomną te pozostałe. Ostatnim były ośle wspięcia. Normalnie hit. Zgięty w połowie, plecy wyprostowane, ręce trzymające się drążków i facet wskakujący na plecy… Haha komicznie to musiało wyglądać jak starałem się stawać na palcach. Śmiesznie wyglądało, dziwne uczucie, a łydy chciało porozrywać!!
Wcześniejszym ćwiczeniem na łydki były wspięcia na palcach na suwnicy. Zamknięty ciężar!!!! 175 kg! Więcej na tej maszynie się nie da! Jak to piszę to sam nie wierze! 175kg!!!! <mamo nie czytaj tego>! 4 serie po 25 powtórzeń! Ta maszyna jest dla mnie trochę niewygodna, bo łydki zawadzają mi o jakiś wspornik i nie jest najprzyjemniejsze uczucie kiedy pracuje się na taki ciężarze.
Nie pamiętam nazwy wcześniejszego ćwiczenia. Generalnie polegało ono uginaniu nóg w kolanach tak aby te były jak najniżej ziemi. Od pasa w górę wychylamy się do tyłu, a w tracie zgięcia stoimy na palcach po czym wstajemy do wyprostowanej pozycji. Jedną ręką trzymamy się jakiegoś słupka czy drążka aby utrzymać równowagę. Drugą trzymamy jakieś obciążenie żeby nie było za łatwo hehe. Fajne ćwiczenie, po którym nogi też się fajnie czują.
Nie było dziś wykroków, ale w ich miejsce były drop sety na uda na suwnicy. 100 kg i 40 powtórzeń, 70 kg i 10 powtórzeń i 40 kg i 20 powtórzeń i dziękuję bardzo ledwo żyje i siedzę. Nogi chce rozerwać, dupa wbiła się w to siedzisko. Ledwo wstałem i ledwo chodziłem…
Bardzo ciężki trening. Zaskoczył mnie nim Wiktor i to bardzo. Ledwo byłem w stanie iść pod prysznic hehe.
Przed treningiem zrobiliśmy tradycyjne ważenie. 85,6 na liczniku więc bez zmian. Ważne, że waga  nie spadła. Dziś pewnie coś dodamy do diety, że znowu ruszyć do góry. Oby to były tłuszcze bo więcej węgli już nie dam rady. Z takich nowości w jedzeniu zrobiłem mała zmianę. W drugim posiłku jest teraz omlet z jajek, płatków owsianych i warzyw. Wygodniej jest mi przygotować sobie coś takiego od rana niż zabierać oddzielne składniki na kanapki.
Wczorajszy kawałek przedtreningowy to : https://www.youtube.com/watch?v=F55cuu2KrZM
    

    Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ



18.11.2014r.

Dzień 32 pt. „Dzień po treningu nóg”

Budząc się dzisiaj rano spodziewałem się najgorszego. Byłem przekonany, że nie będę mógł ruszyć palcem u nóg. Okazało się, że z nogami nie było najmniejszego problemu. No szok po prostu :D Może coś zrobiłem źle? A może za małe były obciążenia? Muszę to przedyskutować z moim Coachem.
Dziś wypada trening klatki więc będzie mocne pompowanie heheh. Może kilka jakiś nowości. I znowu zaskoczenie. Wróciliśmy do treningu, który robiliśmy na samym początku mojej przygody z siłownia. Więc tak dla przypomnienia pokrótce opiszę kilka ćwiczeń.
Rozpoczęliśmy – jak na pierwszym treningu klatki – od wyciskania  na ławeczce skośnej. 4 serie po 12 powtórzeń z mocnym spinaniem klatki i bez robienia przeprostów. Znam to ćwiczenie już dość dobrze więc dobrze wiedziałem na co mogę liczyć i na co mnie stać. Jestem chyba lekko niewymiarowy, bo na niższych uchwytach sztanga jest dla mnie trochę za nisko, a na wyższych trochę za wysoko. Nie da się zmienić ustawienia skosu więc muszę sobie jakoś radzić z tą sytuacją.
Drugim ćwiczeniem było wyciskanie hantli z obrotami. Kładziemy się na ławce prostej czy zwyklej z opuszczonym podparciem, Hantle w dłonie i wyciskamy nad klatkę, ale w trakcie wyciskania obracamy hantle. Należy pamiętać o tym aby opuszczone hantle były trzymane trochę niżej od klatki. Ja starałem się je utrzymywać na wysokości okolic mostka.
Chyba trochę przekłamałem, bo właśnie zdałem sobie sprawę tego, że dziś były ze dwa nowe ćwiczenia. Pierwszym z nich było unoszenie rąk przed siebie stojąc „w bramie” – no fajnie to brzmi- i trzymając w oby rękach uchwyty suwnicy. Wielki ciężar to nie był, ale wysiłek już tak. 4 serie po 12 czyli taka klasyczna ilość. Rwie klatkę dobrze. Przy ostatnich powtórzeniach cały się trzęsłem.
Drugim nowym ćwiczeniem było prostowanie rąk z ekspanderem. Pierw naciągamy ekspander na maxa i wypychamy ręce przed siebie na wysokości klatki. Robimy powtórzenia do oporu. Gdy już nie dajemy rady, robimy krok do tyłu i znowu powtórzenia na maxa. Jak już dojdziemy do granic możliwości to znowu robimy krok do tyłu i znowu opór. Zwykła guma, żadnych obciążeń, a męczy człowieka jak machanie sztangą z obciążeniem. Fajna odmiana dla ćwiczeń z obciążeniami J
Kolejne ćwiczenie robiliśmy na maszynie, na której należy wyciskać/wypychać przed siebie ciężar. Robiłem już kiedyś to ćwiczenie więc wiedziałem z czym to się je. 4 serie po 12 powt. z mocnym spinaniem klatki i kontrolą nad wysokością trzymania łokci. Trzeba uważać aby wyciskać ciężar tak aby nie wypychać przed siebie barków.
Na zakończenie treningu poprosiłem Wiktora o ćwiczenie dopompowanie klatki. Pierw polecił mi robinie pompek na TRXie do oporu, a następnie wyciskanie samej sztangi na ławce prostej do oporu. Przy 40 powtórzeniach miałem już dość. Totalnie dość J
Jako, że wczorajsza waga wskazywała lekką stagnację Wiktor dopisał mi do diety po 10g orzechów włoskich do posiłków, w których je jem, oraz po 40g dżemu niskosłodzonego do 1 i 2 posiłku. Dżem mi dopisał, normalnie hit hahah. Jeszcze mi tego brakowało w diecie. Swoją drogą to dżem jadłem ostatni raz w sierpniu jak byłem na obozie z dzieciakami J Oooo jak już o tym wspomniałem to chcę pozdrowić moją grupę!! J
Dziś przed treningiem miałem ochotę na trochę straszy kawałek, którego długo nie słyszałem : https://www.youtube.com/watch?v=KZaz7OqyTHQ


                                                                                                  Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ


19.11.2014r.

Dzień 33 pt. „Coś nie tak jest z tymi moimi nogami”

Zero, nic, nothing, null, niets, nada, rien ! Tak mogę skomentować to co czuję jeżeli chodzi o nogi. Jest środa, godzina 13:00. Zazwyczaj o tej porze moje nogi dawały mi jeszcze odczuć poniedziałkowy trening. Tym razem jest inaczej. Nie czuję, że robiłem trening nóg. Dziwna sprawa, bardzo dziwna. W następny poniedziałek trzeba będzie je mocniej sponiewierać.
Środa rano, lekko zaspałem więc od rana rozgrzewka miała już miejsce w domu. Trochę musiałem pobiegać aby ze wszystkim się wyrobić. Na siłowni nie byłem jednak jakoś mocno po czasie. Dogrzałem się jeszcze trochę i można zaczynać trening.
Zacząłem na ławce zwykłej z ustawionym podparciem. Klasyczne 90 st. Ćwiczenie polegało na wyciskaniu hantli nad głowę. Szybka rozgrzewka mniejszym ciężarem, a następnie jazda z większymi hantlami. Pierwsza seria była robiona 16 kg na stronę, ale zaraz po niej Wiktor stwierdził, że mam jeszcze zapas więc dał 18. Kolejne trzy serie robiłem już 18kg.
Kolejne ćwiczenie robiłem również na tej samej ławce, ale z lekko opuszczonym oparciem. Ćwiczenie to robiłem kiedyś w domu, ale w wersji stojącej. Mówiąc wprost było to unoszenie wyprostowanych rąk przed siebie z hantlami w dłoniach.  6kg nie wydaje się być dużym ciężarem, ale przy tym ćwiczeniu jest wystarczający aby barki mogły poczuć, że dziś jest kolej na ich trening.
Dziś trochę popracowaliśmy z ławeczkami, bo  następne ćwiczenie było również z jej udziałem. Tym razem ćwiczenie polegało na zgięciu się w tułowi tak aby klatka dotykała kolan. Nogi wysunięte mocno do przodu, a ręce z hantlami unosimy tak na boki i opuszczamy do momentu spotkania hantli pod kolanami. 3 serie po 12 powtórzeń i trochę za małe te hantle. Myślałem, że będę robił 4 serie i w ostatniej chciałem ciężar zwiększyć, ale plan był inny.
Ostatnim ćwiczeniem na barki dzisiejszego dnia było unoszenie ciężaru nad głowę na maszynie do robienia barków. Ciężarem była maszyna, zero dodatkowego obciążenia. Dlaczego tak? A no bo robimy przecież opór powtórzeń. Opór w tym przypadku to 30 powtórzeń. Na początku jak zwykle było bardzo lekko, ale z każdym kolejnym powtórzeniem ciężar maszyny, a mówiąc dokładniej, jej  uchwytów stawał się ogromny. Dociągnąłem do 30, ale kosztowało mnie to sporo wysiłku. Warto pamiętać żeby utrzymywać łokcie wysunięte do przodu!
Mój ukochany moment treningu czyli brzuch został jak zwykle na deser. Pierwsze ćwiczenie to już klasycznie kółko i klasycznie 4 serie po 15 powtórzeń. Nie licząc Rocky’ego to nie ma chyba ćwiczenia, po którym tak bardzo czuć prace mięśni brzucha. Już w trakcie ćwiczeń rwie ten brzuch i to zdrowo! Drugim ćwiczeniem były – już dawno nie robione- Allahy! Oj jak ja to lubię!!! Pierwsza seria 70kg 15 powtórzeń. Druga seria 80kg i 15 powtórzeń. Trzecia seria 90kg i tyle samo powtórzeń co w poprzednich. Czwarta i ostatnia była zwieńczona 100kg!! Udało mi się dziś zamknąć kolejną maszynę jeżeli chodzi o możliwości obciążeń!! Jest dobrze!! Nawet baaaardzo! J Trening dobrze zrobiony, fajny wynik na koniec, endorfiny rozbudzone więc można jechać i podbijać świat!!
Pojadłem dziś te całe dżemy i stwierdzam, że jakoś wybitnie za nimi nie tęskniłem. Szału ni ma hahah :P Może trochę osłody, ale jakiejś wielkiej ochoty na słodkie nie mam.
 

                                                                                                      Z Katalońskim Pozdrowieniem
                                                                                                                                JJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz