03.11.2014r.
Dzień 21 pt. „Mocne rozpoczęcie listopada”
Aby cały miesiąc był udany pod kątem treningów należy dobrze
go rozpocząć. Moim zdaniem tak właśnie było. Po dwóch dniach przerwy, aż rwałem
się do treningu nóg. Zaraz po pojawieniu się na siłowni powiedziałem Wiktorowi,
że musimy ostro przytyrać nogi!
Na początku było ważenie! I jest progres! Nosz w mordę jest
progres heheh Cały kilogram na plusie! Śmiać mi się chce jak pomyślę o tej
mojej wadze w porównaniu do ilości żarcia. Na samym początku byłem pewien, że
przy stale zwiększanych ilościach jedzenia moja podskoczy do góry jak Marcin „El
Testosteron” Najman po kopniakach Pudziana! No jemu te skoki jakoś lepiej szły
niż mi. Jednak fakt jest taki, że udało się wrzucić ten kilogram, a o to nam
przecież też chodzi. Ciekawe jest w tym
to, że waga poszła do góry po dorzuceniu 10g tłuszczu i 30 g sera twarogowego.
Po historycznym ważeniu, zrobiliśmy rozgrzewkę, a następnie …
<werble> PRZYSIADY!! Słynne przysiady ze sztangą!! Tyle się o nich
nasłuchałem, że ciekawości mnie zjadała jak to z nimi faktycznie jest. Ćwiczenie
to robimy zamiast przysiadów z pomocą tego kombajnu. Według wyliczeń Wiktora i Sebastiana na
kombajnie robiłem serie z ok. 105 kg. Nie będziemy zaczynać klasycznych przysiadów
z takim obciążeniem bo bym się złożył w pół jak scyzoryk. Zaczęliśmy od 60kg,
aby wybadać jakie są moje możliwości w tym zagadnieniu. Poszło całkiem ok, więc
decyzją Wiktora było podniesienie ciężaru o kilka kg. Nie pamiętam ile to było
dokładnie, ale końcowa waga stanęła chyba na 75 kg. Jeżeli wprowadzam w błąd to
wielkie sorka, ale wtedy w głowie miałem tylko następne powtórzenie, a nie ile
kg jest na sztandze. Po podniesieniu wagi było znacznie trudniej i nie obyło
się bez asekuracji Wiktora. Jak na pierwsze moje przysiady to jest zadowolony,
bo jeszcze jakiś czas temu nawet bym nie pomyślał, że jestem w stanie podnieść
taki ciężar.
Prawda jest taka, że te przysiady przysłoniły mi cały
trening. Nie to, że się obijałem czy coś w tym stylu. Dałem z siebie totalnie
wszystko! Jednak najbardziej w pamięci utkwiły mi właśnie przysiady.
Następnym ćwiczeniem były również przysiady, ale tym razem
padło na bułgarskie. Znam to ćwiczenie dość dobrze, ale nie wiedziałem, że tak
to się nazywa. 4 serie po 12 powt. i 8 kg na stronie. Oj lekko nie było heh no
ale przecież dałem radę!
Tak się zastanawiam co to będzie z moimi nogami w środę. Z
doświadczenie jaki już nabyłem wiem, że we wtorki źle nie jest, więc muszę
poczekać do środy.
Kolejne ćwiczenia znamy już z poprzednich treningów. Jednak
na łydki zastosowaliśmy jedno ćwiczenie, które wszyscy dobrze znają. Spinanie
łydek poprzez stawanie na palcach. Oczywiście z obciążeniem. Postanowiliśmy
urozmaicić to ćwiczenie i zastosowaliśmy różne układy stóp w serii. Pierwsza
seria stopy na zew., druga na wprost, trzecia stopy do środka. Podczas
układania stóp do środka należy uważać na to żeby nie upaść!
Jako, że waga poszła w górę to nie zmieniamy nic w kwestii
jedzenia. Moje codzienne menu jest niezmienne więc nie ma chyba po co się znowu
o tym rozpisywać :P
W kwestiach muzycznych dziś na tapecie było : https://www.youtube.com/watch?v=z1cL5J9bW2U
Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ
Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ
04.11.2014r.
Dzień 22 pt. „Mogło być lepiej feat. dla kogo Kinga się tak
ubrała ?! :D”
Wczorajszym dzień był okraszony dobrze zrobionym treningiem.
Dojechałem się każdym możliwym ćwiczeniem. Dziś robiliśmy klatkę więc
spodziewałem się kilku nowości. I tak właśnie było. Pierwsze ćwiczenie i
totalna nowość. Pompki na poręczach! Kiedyś dawno, dawno temu robiłem je w jakimś tam zakładzie z
kumplem. Pamiętam, że nie było to wcale takie trudne. Dziś się okazało, że
tamte pompki to był jeden wielki fail z mojej strony. Niby takie proste
ćwiczenie. Wystarczy opuszczać i podnosić się na rękach z podkulonymi nogami.
Szkoda, że wtedy nie wiedziałem jak należy trzymać nogi, jak powinny być
ułożone ręce i co robić aby nie gibać się jak przysłowiowy Rezus heh! Ćwiczenie
zrobiłem, ale nie obeszło się bez pewnych problemów. W szczególności z utrzymaniem
odpowiedniej równowagi. Jako wcześniejszy zapaleniec ćwiczeń bez obciążeń
bardzo lubię właśnie takie, w których jedynym urządzeniem i obciążeniem jest
nasze ciało. Kiedyś wystarczało mi to w 1000%. Od miesiąca mam już trochę inne
do tego podejście.
Nie mogło się również obyć bez butterfly’a. Jednak tym razem
trochę w innej formie. Poprzednie dwa treningi na tej maszynie były na
dopompowanie. Niewielkie obciążenie i powtórzenia do odciny mięśniowej. Dziś
robiłem 3 serie po 15 powtórzeń. Zacząłem od 35kg gdyż nie miałem punktu
odniesienia do poprzednich treningów. Ciężar okazał się łatwy do okiełznania
więc podniosłem obciążenie o 10 kg. 45 kg nie było też ogromnym wyzwaniem, więc
w ostatniej serii dorzuciłem kolejne 10kg
i skończyło się na 55. Ostatnie 5 powtórzeń było już dość dużym
wyzwaniem i nie obyło się bez małej pomocy.
Wczoraj zaczęliśmy z wysokiego C. Dziś nie mogę tego samego
powiedzieć o końcu treningu… Niestety,
ale chyba lekko zlekceważyłem ciężar podczas wyciskania na ławce neutralnej. Nie
wziąłem też pod uwagę faktu, że jestem już po sporej ilości serii na klatkę i
wcale nie musi być tak kolorowo. Niestety nie było. Ciężar mnie pokonał. Nie
był on jakiś ogromny.... Ćwiczyłem już nawet na większym, ale było to na
początku treningu. Niepotrzebnie dorzucałem dodatkowe obciążenie do tych 50 kg.
Ja wiem, śmieszna to waga. Jednak mając na uwadze poprzednie ćwiczenia i ich
obciążenia, mi wcale do śmiechu nie jest. Chciałem się poprawić i to mi się nie
udało. Mam nauczkę! I też wiem jak zachować się podczas kolejnego treningu
klatki! Więcej takiego błędu już nie popełnię. I niestety ta sytuacja rzuciła
cień na cały trening. Teraz będę miał do siebie pretensje, że mogłem inaczej to
rozegrać, ale może potrzebowałem takiego mini kopa.
Czuję dziś już wczorajszy trening nóg. Spodziewałem się, że
dopiero jutro się odezwą, a tu mały psikus hehe Skoro już dziś dają o sobie
znać, to trochę boję się pomyśleć co to będzie jutro :D Myślę, że gorzej jak pierwszą środę po nogach
nie będzieJ
Temat jedzenia nadal jest niezmienny….
Przed treningiem leciało coś takiego: https://www.youtube.com/watch?v=-uOy5ceN_tE
Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ
05.11.2014r.
Dzień 23 pt. „Podskoczyło ciśnienie”.
Nie, nie nie! Nie pokłóciliśmy się z Wiktorem. Nic z tych
rzeczy!
Środa: pobudka 5:00, ogarnianie się, jedzenie i w drogę na
siłownie. 7:03 jestem na miejscu. Szybkie przebieranie i jedziem z workout’em !!
Pobiegane i rozgrzane i ciśniemy z barkami J
Dziś trochę pokombinowaliśmy z nowościami. Na pierwszy ogień
poszła suwnica Smitha i opuszczanie sztangi za głowę. Pierwszy raz to robiłem
więc pierwsza seria była taką na wybadanie tematu. I znowu nie zwróciłem uwagi
na obciążenie. Wiem tylko, że zwiększaliśmy je. Mimo, że ćwiczenie wykonuje się
na suwnicy to nie jest ona jakimś magicznym ułatwieniem.
Później przesiedliśmy na zwykłą ławkę i na niej robiliśmy „Arnoldki”.
Przyjemna nazwa, ale mniej przyjemne są ostatnie powtórzenia w każdej serii
hehe. Początek jest dość łatwy, ale im dalej w las tym człowiek musi się mocniej
namachać. Kolokwialnie mówiąc: WCHODZI!! Oj wchodzi mocno! Ale przecież o to w
tej naszej zabawie chodzi haha!
Kolejne ćwiczenie może wyglądać dość śmiesznie, ale na bank
efekty są lepsze niż wygląd. Stajemy sobie koło jakiegoś uchwytu/drabinki.
Stajemy po to aby się go złapać. Jak już mocno trzymamy to nogi stawiamy na
wysokości tego uchwytu i prostujemy rękę. Jak już to zrobiliśmy to nasze ciało
znajduje się w pozycji 45 może 50 stopni. W wolną rękę bierzemy hantelek i
unosimy wyprostowaną rękę. Nie ma co brać jakiś ogromnych ciężarów, bo są tego
ćwiczenia 4 serie po 15 powt. Więc raptem kilka kilo może dać dobry wycisk.
Nowe ćwiczenie, które musiałem wyczuć po swojemu, ale większej filozofii do
jego robienia też nie trzeba. Proste, a skuteczne bo barki czuć już po kilku powtórzeniach.
Następnie przeszliśmy w miejsce zaopatrzone sporą ilością
hantli. Zwykła ławkę ustawiamy sobie pod kątem 25/30 stopni. Kładziemy się na
brzuchu tak aby nam ręce swobodnie opadały. Bierzemy znowu niewielki ciężar i
unosimy ręce na boki. Pracujemy barki!! Wydaje się proste prawda? Tylko się
wydaje!! Ostatnie powtórzenia są mordęgą totalna!!
Nie zmieniając miejsca zmieniamy tylko ustawienie oparcia
ławeczki. Siadamy wygodnie tak aby plecy opierały się o oparcie. Hantle z
niewielkim ciężarem i unosimy ręce na boki! Pamiętamy o tym aby łokcie były
wyżej niż nadgarstki!! Wiktora ulubione ćwiczenie bo do odciny!! Odcina miała u
mnie miejsce po 80 powtórzeniach! Wiktor dziś po treningu barków powiedział „Widzisz!
Obciążenie wcale nie musi być bardzo duże żeby dało w kość”. No ma facet racje!
Dziś był również trening brzucha i to z nim jest związane to
ciśnienie z tytułu. Pierwsze ćwiczenie robiliśmy z kółkiem do ćwiczenia
brzucha. Jackie Chan jeszcze mówić na mnie nie można więc robiłem to ćwiczenie
na kolanach. Strasznie trudne to jest. Nie do nie zrobienia, ale mega ciężkie.
Po każdej z serii moja twarz wyglądała jak wnętrze arbuza! Oczy wyglądały
jakbym ze 3 dni płakał non stop. 4 serie tego było po (aż) 15 powtórzeń. Im
niżej się opuścimy tym bardziej czuć brzuch, ale nie tylko. Moim zdaniem to, ćwiczenie
działa również na ręce, barki i plecy bo te wszystkie partie czuję!
Później przeszliśmy do maszyny do spięcia brzucha! 4 serie
po 12 powt. i mniejsze niż zwykle obciążenie, bo… „ma być baaaardzo ładnie
zrobione, bez opuszczania na dół”. Zrobione! Sporo mniejsze obciążenie, a
czułem się jakbym robił z większym niż poprzednio. Można powiedzieć : Trening
skończony!!
I teraz może o tym ciśnieniu. Jak już się ogarnąłem i wykąpałem po treningu
wyruszyłem w podróż do pracy. Niby tak jak co środa( no może nie licząc tego,
że jakiś cep mi auto wózkiem porysował). Wróciłem do pracy i idę robić sobie
jedzenie. Herba idealna rzecz do posiłku więc poszedłem nalać wody. Traf
chciał, że nad kranem mamy lustro… Patrzę, a na gębie mam jakąś wysypkę…
Przystawiłem japę do tego lustra i widzę, że to nie jest żadna wysypka czy inne
krostki tylko malutkie czerwone plamki na całej twarzy… Pierw nie wiedziałem co
jest 5, ale po chwili skojarzyłem, że może to być powiązane z tym ćwiczeniem na
brzuch… A dokładnie zabawa z tym kółkiem… Jak dla mnie to są ślady po tym
wysokim ciśnieniu, które miałem podczas powtórzeń z kółkiem ( czerwona buzia i
łzawiące oczy). Inaczej wytłumaczyć tego nie potrafię. Mam tylko nadzieję, że
to zejdzie, bo średnio mi się uśmiecha chodzić z taką wykropkowaną gębą hahah
:D Zobaczymy!
Prawie zapomniałem o dzisiejszym Power Song :D https://www.youtube.com
/watch?v=co6WMzDOh1o
Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ
Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ
PS. Oooooo moje nogi!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz