Wyszukiwarka

10.11.2014

Zaległości z czwartku i piątku



06.11.2014r.

Dzień 24 pt.  „Martwy ciąg podejście pierwsze”
Nadszedł ten wielki dzień. Dzień treningu, o którym mówią wszyscy. Dzień martwego ciągu. Mówiąc inaczej co mam zrobić, żeby za wielkiej krzywdy sobie nie uczynić hehe.
Tak jak w przypadku przysiadów ze sztangą, martwe ciągi również skupiły na sobie większość mojej uwagi. Patrząc na innych bywalców mojej siłowni w trakcie robienia martwych ciągów wydaje się to dziecinnie proste. Wręcz banalna czynność, którą może poprawnie wykonać laik. Zawsze jak obserwowałem osobę, która kuca z opuszczoną sztanga, dziwiło mnie to ogromne zmęczenie po każdej z serii.  Przecież wystarczy stać w pozycji wyprostowanej i opuścić sztangę i razem z nią zginać nogi w kolanach. Proste prawda ? Dla mnie bardzo proste… się to wydawało. Niby tylko kilka ruchów i powtórzenie zrobione, a tak naprawdę każde kucniecie powodowało u mnie poczucie jakbym robił już 100 serie… Do tego dochodziła ta niepewność. Niepewność związana z tym, że mały błąd z mojej strony może okazać się dość upierdliwym bólem przez najbliższych kilka dni.
Udało mi się wygrać tą walkę. Tylko czy wygraną było to, że dałem radę zrobić całe ćwiczenie czy może  wygraną było to, że już po ćwiczeniu mogłem się wyprostować i ogólnie nie zrobiłem sobie krzywdy? Nie wiem. Zastanawiałem się trochę nad tym po treningu i moim zdanie wygrana składa się z obu wymienionych wcześniej elementów.  Nie czuję się w tym zbyt pewnie, a już za tydzień chciałbym podnieść obciążenie. Nie wiem czy to jest rozsądne, ale przedyskutujemy temat z Wiktorem. 70 kg na pierwszy raz chyba nie jest aż tak złym wynikiem.
Żeby nie było, że czwartkowy trening to tylko martwy ciąg to przyznać muszę, że bardzo dobrze robiło mi się szrugsy:) Ale nie tak jak do tej pory czyli hantlami tylko sztangą! Nie pamiętam już czy to było 70 czy 80 kg. Najważniejsze jest dla mnie to, że bardzo dobrze mi się wykonywało to ćwiczenie mimo sporego obciążenia. Czasami sam siebie zaskakuję tym, że potrafię dźwignąć większe ciężary. Wiem, że dla niektórych są to małe obciążenia, jednak dla mnie  czyli gościa który na siłownie chodzi od 5 tygodni jest to jakiś tam wyczyn, który sprawia mi sporą satysfakcje.
Dwoma nowymi ćwiczeniami było ściąganie na suwnicy gryfu za głowę z szerokim chwytem oraz ściąganie na tej samej suwnicy gryfu  do klatki piersiowej z wąskim podchwytem. Jeżeli chodzi o pierwsze z tych ćwiczeń to było dla mnie dużo trudniejsze niż to drugie. W drugim za to najgorsze było to, że bardzo czułem przedramiona…. A wiadomo jak wygląda u mnie sprawa z przedramionami… Oba ćwiczenia po 4 serie i 15 powtórzeń.
Dzisiaj przed siłownia leciało https://www.youtube.com/watch?v=rxuodY-c0yU

                                                                                                Z Katalońskim Pozdrowieniem
                                                                                                                             JJ
PS. Nadal czuję poniedziałkowy trening nóg!




07.11.2014r.

Dzień 25 pt. „Zmiana organizacji dni treningowych”
Wraz ze zmianami w grafiku Wiktora, zmianie uległy również dwa dni treningowe. Dokładnie chodzi o zamianę soboty z piątkiem. Wygodniej będzie mi jeździć na siłownie po pracy w piątek niż w soboty. Chociaż jestem pewien, że pojawię się w kilka sobót by zrobić jakiś dodatkowy trening J
To, że dwa dni zostały zamienione ze sobą nie zmienia faktu, że ostatni trening w tygodniu przypada na ręce brzuch. Trening rozpoczęliśmy od pompek na drążkach. Ćwiczenie już mi znane bo miałem przyjemność w ten sposób męczyć tricepsJ 3 Serie po 15 i przechodzimy do kolejnego urządzenia. Wybór padł na bramkę i robienie tricka na suwnicy. Opisywałem już kiedyś to ćwiczenie. Stajemy plecami do suwnicy, łapiemy gryf czy co tam jest wygodne, naciągamy go nad głową tak aby ręce były ugięte w stronę suwnicy i prostujemy je co prostych rąk. 3 serie po 12 i zrobioneJ! Pamiętam jak dziś kiedy robiłem pierwszy raz to ćwiczenie. 20 kg obciążenie dawało mi nieźle popalić. Teraz serie robię już z 50 kg obciążenia J Nie ma nic przyjemniejszego kiedy mamy taki przyjemny i namacalny dowód na to, że treningi nie idą na marne!!! :D
Jako, że blisko bramki jest modlitewnik to z niego skorzystaliśmy żeby nie chodzić za daleko hehe W tym przypadku nie pamiętam dokładnie z jaką wagą zaczynałem, ale obecnie jest ponad 35 kg J Wiem jedno, na bank jest więcej niż było na początku i to mnie cieszy :D Ktoś może pomyśleć gość się cieszy ze wszystkiego heh A co mam płakać jak widzę progres ? :D
Zaraz obok była zwykła ławka, więc ustawiliśmy oparcie w pozycji 75-80 stopniach i robiliśmy biceps. Obustronne podnoszenie hantli. Szybkie podnoszenie wolne opuszczanie. Łapy chce wyrwać z korzeniami. Ból! Dosłownie ból! Pierwsze seria robiona 10 kg na stronę i 10 powtórzeń. Chcieliśmy sprawdzić jak będzie szło to ćwiczenie. W kolejnych dwóch było już 12 kg i 8 powt. Zajechałem sobie bicepsy dobrze. Czułem palenie przy każdym ruchu ręką. I pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy po tym ćwiczeniu to „ciekawe jak jutro będę ruszał rękoma”.
Oczywiście nie mogło się obyć bez przedramion. Poprzednie ćwiczenie były dla mnie prawdziwą mordęgą więc Wiktor postanowił stworzyć mi przyrząd, na którym są ćwiczy w domu. Konstrukcja prosta. Pasek do jogi z jednej strony przywiązany do talerza, a z drugiej do małego gryfu. Ćwiczenie polega na nawijaniu i odwijaniu tego paska z talerzem na ten gryf. Fajnie, że zmieniliśmy ćwiczenie, bo tamte były dla mnie koszmarem. Niefajnie, bo i tak jest to dla mnie bardzo trudna partia. Na początku to zwijanie jeszcze jakoś szło, ale już końcówka to jest walka z samym sobą. Odwijanie wcale nie jest prostsze niestety! Zaczęliśmy od 5 kg, potem zmniejszyliśmy do 3,75 i później do 2,5 :/ Wstyd! Kaszana, załamka! Jeszcze Wiktor mnie dobił mówiąc, że on robił z 10kg obciążenia hahah :D
No aaa brzuch to dwie nowości :D Pierwsza totalny kosmos !! Wiszenie na drążku głową do doły i robienie brzuszków :D Normalnie jakbym Rocky’ oglądał ! Świetna sprawa! Tylko polecam podłożyć coś miękkiego pod nogi bo jednak masa ciała robi swoje i nogi w kontakcie z drążkiem trochę cierpią. Ręcznik owinięty na drążku i można śmigać aż miło! Drugie ćwiczenie robiłem przy użyciu TRXa. Nogi włożone w te pętle i postawa jak do pompek, jednak zamiast pompek przyciągamy kolana do klatki z lewej i z prawej strony. Znałem trochę inną wersję tego ćwiczenia. Bardziej stabilną :P A na TRXie trochę trzeba było powalczyć  z równowagą.
Przede mną dwa dni przerwy więc mam trochę czasu na regenerację i żeby ogarnąć coś w domu :P
Dzisiaj zamiast przedtreningowego kawałka mam coś takiego :D  https://www.youtube.com/watch?v=Q-8hOKNbtxg
                                                                                                    
                                                                                                       Z Katalońskim Pozdrowieniem
                                                                                                                                       JJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz