Wyszukiwarka

17.11.2014

Mocny koniec tygodnia



13.11.2014r.

Dzień 29 pt. „Haki!”

Czwartek. Bliżej niż dalej do przymusowego wolnego. Czekałem na ten trening z pewnego względu. Jakże prostego J Po prostu chciałem znowu robić martwe ciągi. Bardzo chciałem drugi raz  spróbować się w tym ćwiczeniu. Po cichu liczyłem nawet, że może uda mi się poprawić ostatni wynik. Zauważyłem, że od momentu kiedy posmakowałem przysiadów i martwych ciągów to zaczęła mnie bawić praca na coraz większym  obciążeniu. Wcześniej zwracałem uwagę na to czy dane ćwiczenie robiłem większym obciążeniem. Jednak od momentu kiedy spróbowałem martwych i przysiadów włączyło mi się parcie na poprawianie wyników chociaż w tych dwóch ćwiczeniach.
Trening zaczęliśmy od czegoś co jeszcze nie robiliśmy, a ja sam już też o tym zapomniałem. Podciąganie. Zwykłe, proste ćwiczenie, ale jakże skuteczne. Zadanie od Wiktora było następujące : zrobić 50 powtórzeń. W ilu seriach chce i mogę. Bardzo długo się już nie podciągałem więc super wyniku się nie spodziewałem. I tak też było. Umęczyłem się przy tym bardzo. Patrząc na to już po treningu stwierdziłem, że chyba lepiej by było gdyby Wiktor powiedział mi, że mam zrobić 5 serii po 10 powt. Może moja głowa by wysłała lepsze bodźce do mięśni, a te by się lepiej spisały. Oczywiście ćwiczenie zrobiłem, ale zajęło mi trochę za dużo czasu. Następnym razem sam sobie ustalę ilość serii i powtórzeń.
Następnie przesiadłem się na maszynę gdzie w pozycji siedzącej należy przyciągać do siebie obciążenie. Coś jakby wiosłowanie, ale z wysoko umieszczonymi wiosłami. Kilka razy miałem już przyjemność pracować na tym urządzeniu więc nie mogło mnie niczym zaskoczyć. Energii było dość dużo więc obciążenie było zwiększane. I to mi się podoba! Co najważniejsze! Nie można zapomnieć o ściąganiu łopatek w trakcie przyciągania ciężaru i wychylania się najdalej jak to możliwe przy wypychaniu. 4 serie po 12 powtórzeń i jestem już prawie Koksem hahah :D
Kolejnym ćwiczeniem było przyciąganie drążka w pozycji siedzącej, ale do karku, a nie do klatki. Też jest to znane mi ćwiczenie. W tym przypadku ważne jest unoszenie barków tak jakbyśmy chcieli dotknąć nimi uszu. Wczoraj robiłem barki więc to ich unoszenie było mocno odczuwalne .
Ćwiczeniem, na które najbardziej czekałem tego dnia - i nie tylko tego – był martwy ciąg. Bardzo mi to przypadło do gustu więc chciałem sprawdzić swoje możliwości na ten moment treningowy. Krótka piłka od Wiktora : „wrzucamy 90 kg”. No i wrzuciliśmy. Muszę stale pamiętać o większym zginaniu kolan i nie robieniu przeprostów. Pierwsza seria była najtrudniejsza, ale to dlatego, że miałem trudności z utrzymaniem sztangi w dłoniach. Przy ostatnich kilku powtórzeniach ciężar trzymałem na samych palcach. Na samych palcach 90kg. Jak później o tym pomyślałem to zdałem sobie sprawę, że mogłem sobie zrobić krzywdę. Wiktor dowie się o tym w trakcie czytania tego tekstu więc, spodziewałam się opr przy następnym treningu. Widział, że mam trudności z utrzymaniem sztangi więc poratował mnie hakami! I to mnie uratowało. Kolosalna jest różnica przy robieniu martwych bez i z hakami. Zupełnie inaczej człowiek podchodzi do tego ćwiczenia. Nie musi też tak bardzo koncentrować się na utrzymaniu ciężaru. Super sprawa, ale czy to nie jest takim małym oszustwem ? J Chyba nie. 4 serie po 8 powtórzeń i możemy lecieć dalej z treningiem.
Drugim w kolejności ćwiczeniem, na które czekałem były szrugsy sztangą. I tu też była praca na większym ciężarze. Tak jak przy martwych wybór padł na 90kg. Doświadczenie, które zebrałem kilka minut wcześniej zignorowałem i tym razem pierwszą serię robiłem bez haków. Znowu miałem pewne trudności z utrzymaniem sztangi. Szybko pobiegłem po haki. Pyk myk założone i człowiek od razu spokojniejszy jest na duszy, że mu ten ciężar z rąk nie wyleci J
Na koniec  trzeba się oczywiście rozciągnąć i tak też zrobiłem. Trening według mnie zrobiony dobrze! Nie dałem się tym obciążeniom heh! Ciekaw jestem co o nim sądzi Wiktor.

                                                                                                       Z Katalońskim Pozdrowieniem
                                                                                                                              JJ


14.11.2014r.

Dzień 30 pt. „Mały jubileusz”

Piątek, piątuniu, piątello, piątolądo itp. Mówiąc inaczej ostatni trening w tym tygodniu L Cóż jakoś będę musiał to strawić. Prawda jest taka, że przez ten cały tydzień chodziłem dość mocno zmęczony. A to wszystko przez to, że dwa dni posiedziałem trochę dłużej niż zwykle.
Ostatni trening w tygodniu więc pora na łapy. Pierwsza moja myśl ? „Przedramiona…!”. Jednak do nich jeszcze daleko. Dziś trening wyglądał trochę inaczej niż zazwyczaj więcej było dziś nowości niż starszych ćwiczeń. Nowością było robienie bicepsu na prostej sztandze. I to na tej największej. Spociłem się przy tym jak mysz. Przy każdej serii końcówka była bardzo ciężka.
Nowością było również robienie tricepsu i bicepsu na ekspanderze. Początkowo myślałem, że Wiktor sobie trochę żarty ze mnie robi. Szybko moje podejście zostało zweryfikowane przy każdym kolejnym powtórzeniu czy to na biceps czy na triceps. Kawałek naciągniętej gumy, a daje w kość. Oj daje w kośćJ Ale przecież o to chodzi :D
Kolejną nowością było francuskie wyciskanie sztangi leżąc. Wiktor powiedział do czoła więc robiłem do czoła co później można było zobaczyć na czole hehe Pierwszy raz robiłem to ćwiczenie i nie spodziewałem się, że może mi aż tak ono przypasować. Ciężar był systematycznie zwiększany, a to chyba jest najlepszy dowód, że większych błędów przy nim nie popełniałem. Asysta Wiktora również nie była mi bardzo potrzebna co tym bardziej pozytywnie wpłynęło na moje odczucia po tym ćwiczeniu.
I kolejne nowe ćwiczenie. Stajemy przy jakiejś suwnicy, mała sztanga, pozycja wyprostowana i prostujemy ręce. Dociągamy do samego końca to prostowanie po czym uginamy ręce, ale tylko do konta 90st. 50kg i człowiek czuje się jak Robert Burneika :D Swoją drogą, muszę się zmierzyć z nim na rękę hehe
Zawsze razem z łapami robię brzuch więc teraz inaczej być nie mogło. Zacząłem od robienia brzuszków wisząc głową do dołu. Uwielbiam to ćwiczenie!! Zresztą ja uwielbiam wszystkie ćwiczenia na brzuch! 4 serie po 15 powtórzeń i brzuch zrobiony! Dobrze można się zmęczyć. Drugim ćwiczeniem na brzuch były klasyczne brzuszki na piłce. Klasycznych brzuszków nie robiłem ze 3 lata, więc dnia następnego czułem te kilka serii.
Aaaaaa. Zapomniałbym! Przedramiona!! Mówiąc krótko : WYGRAŁEM!!!!!! Pierwszy raz od kiedy chodzę na siłownie udało mi się zrobić to ćwiczenie bez przerwy i bez narzekania heheh Jestem z tego powodu bardzo zadowolony, bo teraz już wiem jak ugryźć ten temat aby dobrze wykonywać to ćwiczenie! Yeaaahhhh!!! Udało mi się pokonać przedramiona! J
Dałem z siebie wszystko, a przed treningiem leciało coś takiego : https://www.youtube.com/watch?v=h_L4Rixya64

                                                                                                         Z Katalońskim Pozdrowieniem
                                                                                                                              JJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz