13.11.2014r.
Dzień 29 pt. „Haki!”
Czwartek. Bliżej niż dalej do przymusowego wolnego. Czekałem
na ten trening z pewnego względu. Jakże prostego J
Po prostu chciałem znowu robić martwe ciągi. Bardzo chciałem drugi raz spróbować się w tym ćwiczeniu. Po cichu
liczyłem nawet, że może uda mi się poprawić ostatni wynik. Zauważyłem, że od
momentu kiedy posmakowałem przysiadów i martwych ciągów to zaczęła mnie bawić praca
na coraz większym obciążeniu. Wcześniej
zwracałem uwagę na to czy dane ćwiczenie robiłem większym obciążeniem. Jednak
od momentu kiedy spróbowałem martwych i przysiadów włączyło mi się parcie na
poprawianie wyników chociaż w tych dwóch ćwiczeniach.
Trening zaczęliśmy od czegoś co jeszcze nie robiliśmy, a ja
sam już też o tym zapomniałem. Podciąganie. Zwykłe, proste ćwiczenie, ale jakże
skuteczne. Zadanie od Wiktora było następujące : zrobić 50 powtórzeń. W ilu
seriach chce i mogę. Bardzo długo się już nie podciągałem więc super wyniku się
nie spodziewałem. I tak też było. Umęczyłem się przy tym bardzo. Patrząc na to
już po treningu stwierdziłem, że chyba lepiej by było gdyby Wiktor powiedział
mi, że mam zrobić 5 serii po 10 powt. Może moja głowa by wysłała lepsze bodźce
do mięśni, a te by się lepiej spisały. Oczywiście ćwiczenie zrobiłem, ale
zajęło mi trochę za dużo czasu. Następnym razem sam sobie ustalę ilość serii i powtórzeń.
Następnie przesiadłem się na maszynę gdzie w pozycji
siedzącej należy przyciągać do siebie obciążenie. Coś jakby wiosłowanie, ale z
wysoko umieszczonymi wiosłami. Kilka razy miałem już przyjemność pracować na
tym urządzeniu więc nie mogło mnie niczym zaskoczyć. Energii było dość dużo
więc obciążenie było zwiększane. I to mi się podoba! Co najważniejsze! Nie
można zapomnieć o ściąganiu łopatek w trakcie przyciągania ciężaru i wychylania
się najdalej jak to możliwe przy wypychaniu. 4 serie po 12 powtórzeń i jestem
już prawie Koksem hahah :D
Kolejnym ćwiczeniem było przyciąganie drążka w pozycji
siedzącej, ale do karku, a nie do klatki. Też jest to znane mi ćwiczenie. W tym
przypadku ważne jest unoszenie barków tak jakbyśmy chcieli dotknąć nimi uszu.
Wczoraj robiłem barki więc to ich unoszenie było mocno odczuwalne .
Ćwiczeniem, na które najbardziej czekałem tego dnia - i nie
tylko tego – był martwy ciąg. Bardzo mi to przypadło do gustu więc chciałem
sprawdzić swoje możliwości na ten moment treningowy. Krótka piłka od Wiktora : „wrzucamy
90 kg”. No i wrzuciliśmy. Muszę stale pamiętać o większym zginaniu kolan i nie robieniu
przeprostów. Pierwsza seria była najtrudniejsza, ale to dlatego, że miałem
trudności z utrzymaniem sztangi w dłoniach. Przy ostatnich kilku powtórzeniach
ciężar trzymałem na samych palcach. Na samych palcach 90kg. Jak później o tym
pomyślałem to zdałem sobie sprawę, że mogłem sobie zrobić krzywdę. Wiktor dowie
się o tym w trakcie czytania tego tekstu więc, spodziewałam się opr przy
następnym treningu. Widział, że mam trudności z utrzymaniem sztangi więc
poratował mnie hakami! I to mnie uratowało. Kolosalna jest różnica przy
robieniu martwych bez i z hakami. Zupełnie inaczej człowiek podchodzi do tego
ćwiczenia. Nie musi też tak bardzo koncentrować się na utrzymaniu ciężaru.
Super sprawa, ale czy to nie jest takim małym oszustwem ? J Chyba nie. 4 serie po
8 powtórzeń i możemy lecieć dalej z treningiem.
Drugim w kolejności ćwiczeniem, na które czekałem były
szrugsy sztangą. I tu też była praca na większym ciężarze. Tak jak przy
martwych wybór padł na 90kg. Doświadczenie, które zebrałem kilka minut
wcześniej zignorowałem i tym razem pierwszą serię robiłem bez haków. Znowu miałem
pewne trudności z utrzymaniem sztangi. Szybko pobiegłem po haki. Pyk myk
założone i człowiek od razu spokojniejszy jest na duszy, że mu ten ciężar z rąk
nie wyleci J
Na koniec trzeba się
oczywiście rozciągnąć i tak też zrobiłem. Trening według mnie zrobiony dobrze!
Nie dałem się tym obciążeniom heh! Ciekaw jestem co o nim sądzi Wiktor.
Dzisiaj w słuchawkach leciało coś takiego : https://www.youtube.com/watch?v=zNiuJ5TyVyI&list=PL68058165F9707ABE&index=5
JJ
14.11.2014r.
Dzień 30 pt. „Mały jubileusz”
Piątek, piątuniu, piątello, piątolądo itp. Mówiąc inaczej ostatni
trening w tym tygodniu L
Cóż jakoś będę musiał to strawić. Prawda jest taka, że przez ten cały tydzień
chodziłem dość mocno zmęczony. A to wszystko przez to, że dwa dni posiedziałem
trochę dłużej niż zwykle.
Ostatni trening w tygodniu więc pora na łapy. Pierwsza moja
myśl ? „Przedramiona…!”. Jednak do nich jeszcze daleko. Dziś trening wyglądał
trochę inaczej niż zazwyczaj więcej było dziś nowości niż starszych ćwiczeń.
Nowością było robienie bicepsu na prostej sztandze. I to na tej największej. Spociłem
się przy tym jak mysz. Przy każdej serii końcówka była bardzo ciężka.
Nowością było również robienie tricepsu i bicepsu na
ekspanderze. Początkowo myślałem, że Wiktor sobie trochę żarty ze mnie robi.
Szybko moje podejście zostało zweryfikowane przy każdym kolejnym powtórzeniu
czy to na biceps czy na triceps. Kawałek naciągniętej gumy, a daje w kość. Oj
daje w kośćJ
Ale przecież o to chodzi :D
Kolejną nowością było francuskie wyciskanie sztangi leżąc.
Wiktor powiedział do czoła więc robiłem do czoła co później można było zobaczyć
na czole hehe Pierwszy raz robiłem to ćwiczenie i nie spodziewałem się, że może
mi aż tak ono przypasować. Ciężar był systematycznie zwiększany, a to chyba
jest najlepszy dowód, że większych błędów przy nim nie popełniałem. Asysta
Wiktora również nie była mi bardzo potrzebna co tym bardziej pozytywnie
wpłynęło na moje odczucia po tym ćwiczeniu.
I kolejne nowe ćwiczenie. Stajemy przy jakiejś suwnicy, mała
sztanga, pozycja wyprostowana i prostujemy ręce. Dociągamy do samego końca to
prostowanie po czym uginamy ręce, ale tylko do konta 90st. 50kg i człowiek
czuje się jak Robert Burneika :D Swoją drogą, muszę się zmierzyć z nim na rękę
hehe
Zawsze razem z łapami robię brzuch więc teraz inaczej być
nie mogło. Zacząłem od robienia brzuszków wisząc głową do dołu. Uwielbiam to ćwiczenie!!
Zresztą ja uwielbiam wszystkie ćwiczenia na brzuch! 4 serie po 15 powtórzeń i
brzuch zrobiony! Dobrze można się zmęczyć. Drugim ćwiczeniem na brzuch były
klasyczne brzuszki na piłce. Klasycznych brzuszków nie robiłem ze 3 lata, więc
dnia następnego czułem te kilka serii.
Aaaaaa. Zapomniałbym! Przedramiona!! Mówiąc krótko :
WYGRAŁEM!!!!!! Pierwszy raz od kiedy chodzę na siłownie udało mi się zrobić to
ćwiczenie bez przerwy i bez narzekania heheh Jestem z tego powodu bardzo
zadowolony, bo teraz już wiem jak ugryźć ten temat aby dobrze wykonywać to
ćwiczenie! Yeaaahhhh!!! Udało mi się pokonać przedramiona! J
Dałem z siebie wszystko, a przed treningiem leciało coś
takiego : https://www.youtube.com/watch?v=h_L4Rixya64
Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz