Wyszukiwarka

12.11.2014

Poniedziałek, wtorek i środa!



10.11.2014r. 

Dzień 26 pt. „Lubię poniedziałek”

Tak dokładnie tak! Jestem wariatem! Lubię poniedziałek. Ale tylko dlatego, że w poniedziałki zaczynam kolejny dzień treningowy J I na tym mógłbym w sumie skończyć , ale przecież trening się odbył więc trzeba o nim wspomnieć.
Cały weekend myślałem o poniedziałku. Miałem sporo czasu, bo aż dwa dni wolnego, a z głowy nie wychodził mi temat przysiadów. Nastawiłem się na progres w tym ćwiczeniu. Zawsze się nastawiam, na poprawienie poprzedniego treningu, ale nie miałem jeszcze takiej sytuacji, w której aż tak bardzo pragnąłem progresu.
Na siłowni pojawiłem się wcześniej niż zwykle, bo o 15:30. Spowodowane to było zarządzeniem managera „dobra idziemy do domu”. Fajnie urwać się trochę wcześniej z pracy, jednak wolałbym wiedzieć o tym wcześniej, bo mógłbym wtedy odpowiednio wcześniej zjeść przedtreningowy posiłek. Stało się tak, a nie inaczej i na treningu byłem lekko napchany…  Nie czuję się w takich sytuacjach jakoś mega komfortowo.
Trening jednak sam się nie zrobi więc wzięliśmy się ostro do pracy. Zaczęliśmy od przysiadów bo to najcięższe ze wszystkich ćwiczeń. Jakbym miał robić przysiady w połowie  lub pod koniec treningu to myślę, że nawet połową obciążenia nie dałbym rady. Obciążenie zostało bez zmian, bo skupiliśmy się na technice. Wiktor chciał abym spróbował robić to ćwiczenie samodzielnie czyli bez jego asekuracji jak to miało miejsce tydzień temu. Jeżeli chodzi o zejście na dół to większych problemów z tym nie było, jednak podniesienie się już sprawiało mi spore trudności. Na tyle duże, że przy pierwszych kilku powtórzeniach ciężar ciągnął mnie do tyłu. Było to dość niebezpieczne więc Wiktor mnie zaczął asekurować . Nie była to taka asekuracja jak poprzednio czyli podtrzymywanie mnie abym nie tracił równowagi. Dziś polegała ona na tym, że mój trenejro stał za mną tak abym poczuł się pewniej i asekurował w trakcie podnoszenia się. W momencie kiedy ruch do góry sprawiał mi trudności wkraczał Wiktor i delikatnie pomagał mi z ciężarem. Wiedziałem już czego mogę się spodziewać po tym ćwiczeniu, więc wydaje mi się, że szło mi trochę lepiej niż poprzednio. Dziś robiliśmy już drugi raz przysiady więc z toku naszych treningów wychodzi, że kolejny trening nóg będzie okraszony pewnymi zmianami. Nie wiem jeszcze czy przysiady zostaną usunięte czy nie, ale osobiście chciałbym jeszcze spróbować się w tym ćwiczeniu, bo po dzisiejszym dni czuję pewien niedosyt…
Przysiady bułgarskie były kolejnym ćwiczeniem i w tym wypadku zwiększyliśmy minimalnie obciążenie. Niby o tylko 1 kg na stronę, ale zawsze jest to jakiś progres wagowy. Ostatnio wspominałem, że znam to ćwiczenie dość dobrze. Zapomniałem jednak dodać, że jak w domu robiłem te przysiady to kończyło się na jednej serii na każdą z nóg z 25 powtórzeniami. Obecnie robię 4 serie po 15 powtórzeń. I właśnie tu jest pies pogrzebany heheh Jak robiłem je w domu to nie czułem mocnego zmęczenia nóg po tym ćwiczeniu. Teraz po każdej z serii muszę na chwilę usiąść, bo ciężko mi się stoi.
Znaczny progres nastąpił podczas treningu łydek. Czy to na suwnicy z wypychaniem nóg czy na suwnicy Smitha. Jeżeli chodzi o to pierwsze urządzenie to progres jest o 10 kg. W przypadku tego drugiego poprzednim razem robiłem serie z obciążeniem 125kg, dziś robiłem je już ze 145kg w serii. Bardzo mi się podoba taka sytuacja J Co ciekawe przy tych 145kg gryf delikatnie zaczął  się wyginać przez co opór już odczuwalny, a co za tym idzie ciężej wykonywał się to ćwiczenie.
Jedzenie nie ulega żadnym zmianom. 4069 kcal robi swoje. Ostatni wynika na wadze pokazywał 85,4 więc można uważać, że waga zaczęła ruszać się w górę! Uffff bo już się bałem, że będziemy musieli dodawać kolejnych kcal.
Dzisiejszy wybór na kawałek przedtreningowy padł na : https://www.youtube.com/watch?v=G69jMPMOxWE
Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ



11.11.2014r.

Dzień 27 pt. „ W kwestii treningów nie ma świąt…”

11 listopada to ewidentnie jest dzień walki. W Warszawie walczyć pewnie będą dopiero pod wieczór. Ja też będę dziś walczył. Jednak moja walka odbędzie się trochę wcześniej, w innym miejscu i przy użyciu innych przedmiotów. Swoją walkę stoczę na siłowni, a przeciwnikiem będzie obciążenie!
Dni wolne od pracy mi nie służą… Od jakiegoś czasu zauważyłem, że kiedy nie muszę iść do pracy to po prostu zasypiam… Strasznie mnie to irytuje, bo deorganizuje mi lekko dzień. Muszę się wtedy śpieszyć , przesuwać godziny posiłków itp. Nie byłoby w tym nic złego, ale na wieczór miałem pewne plany i to zaspanie zmusiło mnie do pewnych nagięć w kwestii jedzenia.
Na siłowni pojawiłem się o 11:30, czyli o 30 min później jak planowałem. Dziś wypadał trening klatki więc nie będzie to szybka akcja. Pierwszym ćwiczeniem były pompki na drążkach z obciążeniem. Nie było ono jakieś ogromne, ale 5kg więcej robi swoje. 4 serie po 15 powtórzeń i od razu poczułem, że dodatkowe obciążenie było świetnym pomysłem. Technicznie to ćwiczenie również trochę poprawiłem. Może to była też zasługa wspomnianego wcześniej obciążenia.
Zaraz po pompkach przenieśliśmy się na ławkę, aby zrobić wyciskanie hantli. 22,5kg na stronę. Dla mnie spore woooow, bo to już jest znaczny ciężar, na którym można dobrze popracować. Końcówki każdej z serii nie obyły się bez małej pomocy Wiktora. Nadal mam trudności z uniesieniem ciężaru nad klatkę aby się dobrze ustawić. Zawsze niezbędna jest mi pomoc Wiktora. Jak już pomoże mi unieść ten ciężar do góry to nie idzie tak, źle. Również 4 serie, ale po 12 powtórzeń. Najtrudniejsze w tym ćwiczeniu jest równomierne opuszczanie i podnoszenie rąk tak aby ciężar nie fruwał jak Żyd po pustym sklepie. Jest oczywiście lepiej z utrzymaniem tej równowagi, ale sporo brakuje jeszcze do tego abym był w pełni zadowolony.
Klasyczne wyciskanie na ławce neutralnej dziś robiliśmy z mniejszym niż zwykle obciążeniem. Miało to na celu jak najlepsze wykonanie tego ćwiczenia pod kątem technicznym. W jednej serii było lepiej, w drugiej trochę gorzej jeżeli chodzi o technikę. Ciągle z tym walczę. Nie mogę pozwalać na to aby się dekoncentrować, bo wtedy technika w danym ćwiczeniu mocno kuleje… 
No i właśnie!! Sporo ludzi uważa, że chodzenie na siłownie polega na bezmózgim przerzucaniu stali z jednego miejsca na drugie. Nic tylko fizyczność. BŁĄD!!! ERROR!!! Nic bardziej mylnego! Ćwiczenie na siłowni to przede wszystkim myślenie, ruszanie głową, a nie zostawienie mózgu w szatni!! Bez głowy to  można oglądać kolejny odcinek Mody na Sukces! Nie myślisz? Nie idź na siłownie! Wiadomo, że trafiają się półgłówki, ale to są przypadki jednostkowe na podstawie, których nie powinno tworzyć się zbędnych generalizacji! Tyle w temacie!
Znalazłem jakaś starą płytę w aucie i było na niej coś takiego : https://www.youtube.com/watch?v=ZpUYjpKg9KY
Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ



12.11.2014r.

Dzień 28 pt. „Ciężki poranek!”

Wczoraj poszedłem dość późno spać, a dziś musiałem wstać o 5… Mój telefon leżał za blisko łóżka i przestawiłem pobudkę na 5:30. A wszystko dlatego, że dziś jest środa więc poranny trening. O jak dobrze, że poranny bo na popołudnie już zaplanowałem drzemkę :D
Jadąc na siłownie spodziewałem się ciężkiej przeprawy na siłowni, bo jestem mocno zmęczony. Rozruszałem się trochę podczas rozgrzewki i dzięki temu zrobiło mi się trochę lepiej. Endorfiny zaczęły się budzić i samopoczucie znacznie się poprawiałoJ
Pierwszą maszyną, na której dziś pracowaliśmy była suwnica Smitha i opuszczanie gryfu za głowę, bo dziś przecież barki! To ćwiczenie można skomentować w jeden sposób „jeszcze dwa… jeszcze dwa… jeszcze dwa… jeszcze dwa” :D Oczywiście to było w ramach żartów, a ćwiczenie zrobione było bardzo dobrze. Skoro Wiktor urósł o 5cm w barkach to ja też chcę :D
Następnie na tapecie były Arnoldki. Pamiętam tylko, że mega ciężkie jest to ćwiczenie. Pamięć mnie nie zawiodła hehe. 4 serie po 12 powtórzeń. 3 pierwsze serie robiłem z hantlami po 10kg, a ostatnie już 12. Skoro dyszkami źle nie szło to warto było spróbować z trochę większym obciążeniem. Opłacało się bo barki zostały mocno dojechane.
Później było ćwiczenie, które polega na trzymani się uchwyty i opuszczeniu ciała do pozycji 90 stopni i unoszeniu rąk z chwytem młotkowym. 15 powtórzeń w serii. Pierwsze dwie z obciążeniem 6kg, ostatnie z 8. Od pierwszego do ostatniego ćwiczenia bardzo czułem barki. Obciążenia były dobrze dobrane. Jakby były mniejsze to czułbym pewien niedosyt, gdyby były większe to pewnie nie dawałbym rady kończyć serii.
Jak przystało na środy zaraz po barkach należy zrobić brzuch. Skoro brzuch i środa to musi być kółko! :D Po ostatnim miałem małą pamiątkę na twarzy przez kilka dni. Teraz obyło się bez niechcianych niespodzianek. Przynajmniej póki co nic nie widzę. Muszę przyznać, że coraz bardziej podoba mi się to proste urządzenie. Odczucia przy każdej z serii są ŚWIETNE!!! Każde powtórzenie wiążę się z tym, że czuje się jak pracują mięśnie brzucha! Dla mnie nie ma nic lepszego jak to uczucie! Mówię oczywiście w kontekście treningowym! J  Drugim ćwiczeniem na brzuch były mała „gimnastyka” na TRXie.  Dość prosto można zobrazować to ćwiczenie. Pozycja jak do zwykłych pompek z tym, że nogi wkładami w pętle TRXa i wykonujemy ruch, który wygląda jak odwrócona litera V. Mówiąc inaczej podnosimy tyłek do góry i robimy coś na kształt namiotu tipi heh. Bardzo byłem ciekaw jak od zaplecza wygląda to ćwiczenie, bo ostatnio przyuważyłem Sebastiana jak je robił i widać było, że daje w kośćJ
Wczoraj przed treningiem słuchałem przez przypadek Limp Bizkit, a dziś już przypadku w doborze nie było : https://www.youtube.com/watch?v=Dn8vzTsnPps     

                                                                                                     Z Katalońskim Pozdrowieniem
                                                                                                                                   JJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz