Wyszukiwarka

30.12.2014

Świąteczne zaległości



26.12.2014r.

Dzień 59 pt. „Święta, święta i jazda na trening”

Dobrze, że tylko jeden dzień wolnego miałem, bo już fiksowałem w domu. Nie potrafię zrozumieć tego siedzenia i ciągłego żarcia. I to nie dlatego, że od jakiegoś czasu męczy mnie ilość mojego jedzenia. Nigdy tego nie rozumiałem. Nawet jak byłem grubasem i ważyłem to 107kg. No, ale nie ma co tu się rozwodzić nad tym co kto robi w święta. Ja się nie mogłem doczekać treningu. Nosiło mnie trochę z tego nieróbstwa.
Normalnie w  piątki to jadę z łapami, ale ze względu na święta trochę przestawiły mi się o jeden dzień treningi. Tak więc w ten piątek wypadał mi trening pleców. Dziś nie było Wiktora, bo miał wolne. I bardzo dobrze, bo czasem trzeba usiąść i odpocząć, a Wiktor od początku naszego projektu pracował non stop, bez dnia wolnego. Dostałem rozpiskę jakie mam robić ćwiczenia i w razie potrzeby pomoc Kingi J
Pierwszym ćwiczeniem było ściąganie drążka do karku z szerokim uchwytem. 4 serie po 10 powtórzeń. Na pierwsze dwie serie podpiąłem 45kg. Nie chciałem montować dzisiaj za dużych ciężarów, bo nie chciałem aby doszło do sytuacji, w której nie będę mógł skończyć ćwiczenia. Z obciążeniem 45kg poradziłem sobie trochę za łatwo, więc na kolejne dwie serie podpięte zostało 55kg. Poszło całkiem ok., tylko pod koniec ostatniej serii Kinga mi lekko pomogłaJ
Drugim ćwiczeniem było wiosłowania sztangą w opadzie z nachwytem. Również 4 serie i również po 10 powtórzeń w każdej z nich. Pamiętam jak ciężko było mi zrobić pierwsze powtórzenie. Nie dość ze totalnie kaleczyłem technicznie to jeszcze nie miałem siły aby zrobić pełną serie. Teraz po tych nastu treningach pleców złapałem o co chodzi i jak się wykonuje to ćwiczenie. Pierwsza seria była taką na wybadanie czy dam sobie radę z większym ciężarem. Dlatego też włożyłem na sztangę 30kg. Jak dodać do nich wagę sztangi (20kg) to nie było tak źle z tym ćwiczeniem. W kolejnych 3 seriach robiłem to ćwiczenie z dodanymi 10kg. Należy pamiętać aby ręce podczas unoszenia sztangi były jak najbliżej ciała. No i jeszcze nie można zapomnieć o spinaniu łopatek.
Następnie przeszedłem do kolejnego ściągania. Tym razem było to ściąganie drążka neutralnego do klatki piersiowej. Jak zwykle mocne spinanie łopatek i mocne wypuszczanie drążka nad głowę. Tak jak w dwóch poprzednich ćwiczeniach i tym razem były 4 serie po 10 powtórzeń. W tym ćwiczeniu również postanowiłem pierwszą serie poświęcić na wybadanie swoich możliwości. Podpiąłem w niej 45kg. W następnych 3 było dorzucone już 10kg.
Gwoździem programu w dzisiejszym treningu były martwe ciągi. Dość długo ich nie robiłem, więc nie porywałem się od razu na duże obciążenia. Postanowiłem rozpocząć spokojnie od 80 kg w pierwszej serii. Następnie w kolejnych 3 sukcesywnie dodawałem po 10kg. Przyznać muszę, że bez haków bardzo ciężko robi mi się to ćwiczenie. Nie mam tej pewności w chwycie. Przy 110kg sztanga wysuwała mi się z dłoni. Haki to jednak fajna rzecz.
Przedostatnim ćwiczeniem było ściąganie szerokiego uchwytu do ud. Oczywiście 10 powtórzeń w 4 seriach. Do tej pory robiłem to ćwiczenie z 50kg obciążenia. I dziś od tego ciężaru rozpocząłem, ale w trakcie serii stwierdziłem, że dość lekko mi idzie. Tak więc w następnych 3 seriach było 60kg obciążenia.
Ostatnim ćwiczeniem na plecy były szrugsy. Można powiedzieć, że jest to już pewna tradycja, bo od jakiegoś czasu treningi pleców kończę szrugsami. Tym razem były one robione sztangą. A jeżeli sztangą to będzie już całkiem fajne obciążenie J Nauczony doświadczeniem z martwych ciągów, stwierdziłem że bez haków nie ma co się porywać z motyką na słońce. Założyłem 70kg na sztangę i przez 4 serie nie zmieniałem już obciążenia. Zresztą teraz uważam, że po takim treningu był to max jeżeli chodzi o obciążenie w tym ćwiczeniu. Bałem się trochę tego treningu bez Wiktora, ale – z ogromną przyjemnością i bez cukrowania – muszę przyznać, że dobry to nauczyciel, bo w każdym ćwiczeniu, które dziś robiłem pamiętałem na co mam zwracać uwagę i jakich błędów nie popełniać. Mówiąc krótko. Całkiem nieźle dzisiaj mi poszło.

                                                                                                     Z Katalońskim Pozdrowieniem
JJ



27.12.2014r.
Dzień 60 pt. „Najlepsze treningi zaczynają się po 60-tce?!:D”

60 dni naszego projektu! Strasznie szybko to minęło. Serio nie spodziewałem się, że tak szybko będą te treningi mijać. Dopiero co był pierwszy i po nich total zakwas, a teraz mam już 60 treningów za sobą. Zawsze w te mini jubileusze wypadł mi trening rąk i teraz było tak samo.
Pierwszym ćwiczeniem były dipsy czyli inaczej mówiąc pompki na poręczach. 3 serie po 10 powtórzeń. Obciążenie to waga własnego ciała. Ze względu na to, że dziś jest dzień super-serii to zaraz po dipsach przeszedłem do uginania długiej sztangi.
Następnie kolejną super-serią było wyciskanie francuskie ciężarem własnego ciała. Nowa rzecz, która mnie mocno zaskoczyła. Myślałem, że pójdzie z nimi dość gładko, a byłem w sporym błędzie. Mocno się musiałem namęczyć przy tym ćwiczeniu. Po każdej z serii wyciskania była seria młotków.
Kolejną super-serią było prostowanie przedramion na wyciągu i uginanie przedramion z hantlami siedząc na ławce skośnej z przytrzymaniem w połowie. Jeżeli chodzi o to prostowanie to zacząłem od 50kg obciążenia, a następnie zostało ono zwiększone do 60kg w serii. Uginanie przedramion sprawiło mi dużo więcej problemów. Na początku wziąłem hantle 10kg. Nie było z nimi większych problemów w kilku pierwszych powtórzeniach, jednak po jakimś czasie nie mogłem ruszyć ręką. Dlatego też zmniejszyłem do 8kg i takimi hantlami dokończyłem przerwaną serie. Pozostałe dwie serie również robiłem hantlami. Zajechało mnie to drugie ćwiczenie totalnie. Dawno nie czułem takiego palenie w bicepsach J Ale nie będę ukrywał, że bardzo to lubię J
Ostatnia partia to oczywiście przedramiona. Trochę inaczej jak ostatnio je robiłem, jednak nie była to dla mnie żadna nowość. Kiedyś, kiedyś miałem okazję testować to ćwiczenie. Pierwszą częścią super-serii było podwijanie nadgarstków ze sztangą za plecami. Zaraz po niej przechodziłem na modlitewnik i również robiłem podwijanie tylko nachwytem. Dużo ciężej robi się to podwijanie na modlitewniku niż z rękoma opartymi na ławce. 4 serie po 25 powtórzeń w każdej z nich. Jeżeli chodzi o podwijanie nadgarstków na modlitewniku, to robiłem je sama sztangą. Natomiast podwijanie w pozycji stojącej było już trochę większym obciążeniem. Nie pamiętam dokładnie ile to było.
Oczywiście deserem treningu rąk jest brzuch i ten sam zestaw co zwykle, czyli brzuski z głowa do dołu i spięcia na maszynie.
Zaletą dnia super-serii jest niewątpliwie to, że trening bardzo szybko mija. I tak było tym razem, ledwo się spostrzegłem, a byłem już w sztani.

                                                                                                    Z Katalońskim Pozdrowieniem
 JJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz